![]() |
CC BY-NC-ND 2.0 |
SYLWESTER
W GÓRSKIEJ CHACIE
Mroźna, gwiaździsta
sylwestrowa noc. Chata na polanie, u podnóża góry wznoszącej się na prawie dwa
i pół tysiąca metrów, przez okno dostrzec można było lampę naftową, która stała
na stole emanując ciepłym światłem. Wokół panowała kompletna cisza, księżyc w
pełni na tle granatowego, usianego gwiazdami nieba rozjaśniał nieco otoczenie
domku zimnym blaskiem. Wewnątrz para młodych ludzi leżała przy kominku,
rozkoszując się jego ciepłem. Znaleźli się tu całkiem niespodziewanie. Zamierzali
spędzić wieczór sylwestrowy i powitać Nowy Rok na tańcach w schronisku, ale
złośliwy przypadek pokrzyżował ich plany. Zjeżdżając z pobliskiego szczytu,
dziewczyna złamała nartę i zmrok zastał ich kilka godzin marszu od schroniska.
Rano weszli na tę górę z
zamiarem zjazdu poza utartymi szlakami. Lubili jazdę terenową, uprawiali ją
razem już od dwóch lat. Ewa była znakomitą narciarką, instruktorką narciarską,
Adam także świetnie jeździł na nartach. Poza tym stanowili parę bardzo dobrych
przyjaciół.
Tym razem doświadczenie
i umiejętności nie pomogły. Ukryty pod śniegiem korzeń gwałtownie zatrzymał
narciarkę, wyrywając jej buty w wiązań. Wyleciała wysoko w powietrze,
zostawiając złamaną deskę, sterczącą spod korzenia.
- Ooooooooo,
cholera!!! – wrzasnęła głośno, ryjąc głęboką bruzdę w śniegu. Trochę się
potłukła, a upadek wtłoczył masę śnieżnego pyłu pod kombinezon, tak że
przemokła aż do bielizny. Kolega pomógł się jej pozbierać. Chwilę szukali
plecaka dziewczyny, który poleciał daleko, w miękki śnieg.
- I co teraz
zrobimy? – zapytał Adam – musimy iść dalej na piechotę.
- A widzisz tę
chatkę po lewej, trochę w bok od naszej trasy?
- Nie wygląda
na zamieszkałą – odpowiedział chłopak – nie widać dymu z komina ani żadnych
śladów wokół.
- To może być
schronienie dla nas. Idziemy tam.
Po
dwóch godzinach ciężkiej wędrówki w głębokim, kopnym, śniegu dobrnęli do
chatki. Już zmierzchało, a dziewczyna przemarzła do szpiku kości. Wejście
zastali otwarte. Wewnątrz znaleźli wszystko przygotowane, jak na przyjęcie
niespodziewanych gości. To był rzeczywiście schron dla spóźnionych turystów,
jakich często nie brakowało na tych odludnych terenach. Przy wejściu leżało
narąbane drewno do kominka, a wewnątrz spiżarni znaleźli mały zapas konserw i
suchego prowiantu. Kawę, herbatę i czyste naczynia ustawiono przy kaflowej
kuchni. O to miejsce dbali ratownicy z grupy terenowej, właśnie dla takich, jak
oni, rozbitków. Rozpalili ogień pod blachą kuchenną i w kominku, w pokoju.
Życiodajne ciepło rozeszło się po całym domku. Czajnik na palenisku zaszumiał
przyjaźnie. Popijając gorącą herbatę z rumem zastanawiali się, co robić dalej.
Na zejście do schroniska było już zbyt późno i jeszcze należało zawiadomić
znajomych o wypadku, uspokoić ich że są cali, zdrowi, mają schronienie na noc i
nie zdążą dzisiaj wrócić. Akurat to mogli zrobić bez kłopotu, bo telefon miał
zasięg, choć tylko na zewnątrz.
- Zdejmij te
mokre ciuchy – zwrócił się Adam do przyjaciółki – trzeba je wysuszyć.
- Ale nie mam
nic na zmianę – odparła zawstydzona.
- Zaraz coś tu
znajdziemy. - Obszedł pokój i zobaczył gruby koc, miękki i czysty. – Rozbieraj
się i wskakuj pod koc, a ja to powieszę nad kuchnią.
- No dobrze,
ale odwróć się – poprosiła. Zdjęła z siebie wszystko, nawet mokrą bieliznę, na
nagie ciało narzuciła znaleziony pled. Owinięta w niego usiadła na ławie przy
kominku. Przyjaciel wkrótce dołączył do niej. Gorący napój z „prądem” trochę
ich rozgrzał. Ogień trzaskał wesoło, rozświetlając izbę pomarańczowym,
migoczącym światłem, dając błogie ciepło przemarzniętym ciałom. W chłopaku krew
zaczęła krążyć szybciej, a świadomość, że obok siedzi naga kobieta, okryta
tylko kocem, która na dodatek jest piękna, spowodowała wzrost podniecenia.
Poczuł coś więcej, niż tylko przyjaźń do dziewczyny. Objął ramieniem drobne
ciało. Nie odsunęła się, tylko mocniej przywarła do niego.
Postanowili położyć się
spać przy kominku Na podłodze leżało grube, mięciutkie futro. Ułożyli się na
nim, ona pod jednym kocem, a on nakrył się drugim, znalezionym w kącie.
Mężczyzna delikatnie przytulił dziewczynę do siebie, chcąc dać poczucie
bezpieczeństwa przyjaciółce.
Leżąc u jego boku Ewa
snuła marzenia. Adam podobał jej się już od dawna. Chociaż razem jeździli na
nartach, każde miało swoje życie i nie tworzyli pary, ale byli tylko
przyjaciółmi i nie zwierzali się sobie ze swoich problemów. Ona nie miała
żadnego partnera, od kilku lat poświęciła się karierze naukowej w szpitalu.
Praca pochłaniało niemal całą uwagę i czas młodej lekarki. Adam pracował w
kancelarii adwokackiej, którą założył ze swoim kolegą ze studiów prawniczych.
Pozwalało mu to na dostosowanie rozkładu zajęć do potrzeb życiowych.
Ciepło dochodziło do
przemarzniętych kończyn. Zrobiło się przyjemnie i Ewa poczuła się wspaniale w
ramionach przyjaciela. Odchyliła koc i przyciągnęła go do siebie. Życiowa
samotność dawała się jej we znaki, marzyła o związku z mężczyzną.
Zapadła w drzemkę. We śnie pojawiały się obrazy. Adam
sięga ręką do jej piersi, masuje, szczypie brodawki, co powoduje ich erekcję.
Drażni szorstkie otoczki, kręcąc kółka kciukami. Całuje usta, schodzi niżej, do
piersi, całując i przygryzając brodawki. Ona wije się pod jego dotykiem. On
znaczy drogę w dół, do pępka, mokrym śladem języka. Kilkakrotnie objeżdża go
dookoła, przesuwa się niżej, skubie wargami ciemne włoski trójkącika między
udami. Sięga nabrzmiałej, wysuniętej już łechtaczki, co powoduje westchnienia
dziewczyny. Ona rozchyla delikatnie nogi, zapraszając głębiej, do purpurowych,
nabrzmiałych płatków, pokrytych lepką śliskością. Język mężczyzny wsuwa się
pomiędzy nie, drażniąc przedsionek. Ewa podrzuca biodra do góry w geście
rozkoszy. Oczekuje czegoś więcej. Do języka dołącza jeden palec, do niego
drugi. Wślizgują się do gorącego wnętrza, wsuwają i wysuwają. Rośnie w niej
napięcie, sięga już zenitu. Nagle zbudził ją z półsnu głos chłopaka,
pytający, co się stało, dlaczego jęczała przez sen. Otworzyła oczy,
półprzytomna.
- To tylko sen
- odpowiedziała. Adam leżał obok bez ruchu. Przytuliła się do niego i szepnęła
do ucha - Śniłeś mi się, to było cudowne.
To mówiąc, pocałowała
jego miękkie i ciepłe usta. Zrobiła to odruchowo, jeszcze nie wyzwoliła się z
sennego zamroczenia. Poczuła mrowienie i skurcze w podbrzuszu, między nogami
spłynął strumyk śluzu. Mocniej przywarła do przyjaciela, dociskając mokre
krocze do nogi Adama. Ten nie mógł pozostać obojętny na takie sygnały.
- Czy wiesz,
co robisz? - Przytulił ją tylko mocniej.
W odpowiedzi zaczęła całować go jeszcze
zachłanniej, spragniona bliskości mężczyzny.
- Chcesz się
ze mną kochać? – zapytała Ewa, odsuwając się na chwilę i patrząc mu w oczy -
marzę o tym od dawna, tylko dotychczas nie miałam śmiałości ci tego
zaproponować.
- Tak, chcę –
odpowiedział.
W
mgnieniu oka zrzucił z siebie ubranie. Zwarli się w miłosnym uścisku. Sięgnęła
ręką do jego męskości, twardy, gorący penis stał już, gotowy do działania.
Pieściła go, całując równocześnie chłopaka po całej twarzy. Tym razem, już w
rzeczywistości, Adam włożył rękę między jej uda i masował mokrą kobiecość. Ewa
zaczęła głośniej i szybciej oddychać, strumień wilgoci spływał obficie po
całych wargach, aż między pośladki, mocząc futro, na którym leżeli. Palce
wniknęły do pochwy, jak we śnie, daleko, sięgając do magicznego „punktu G”.
Ciało Ewy drgało w rytmie ruchów jego ręki. Pragnęła jeszcze więcej, krzyczała
głośno, żeby wszedł twardym kutasem najgłębiej, jak potrafi. Zrobił to, dobił
do końca, uderzając swoją kością łonową o wzgórek i naciskając wystającą
łechtaczkę nasadą członka. Ogarnął ich szał pożądania, mężczyzna poruszał się
szybko, a partnerka wychodziła naprzeciw jego pchnięciom. Ciała zderzały się,
potęgując doznania. On pierwszy dotarł do szczytu, wlewając potoki spermy do
środka. Pulsowanie penisa doprowadziło kobietę do orgazmu kilka sekund później.
Skurcze pochwy wycisnęły resztę soków z kutasa. Leżeli, połączeni, smakując
wspólne spełnienie. Srebrne światło księżyca wpadało przez okno, otaczając
pokój srebrną poświatą. Magiczna chwila trwała jeszcze kilkanaście minut.
Płomienie w kominku przygasły nieco, macki chłodu ogarnęły kochanków. Adam
podniósł się i dołożył kilka szczap do ognia, który na nowo buchnął wysoko,
trzaskając wesoło i dając nową porcję ciepła. Przytulił powtórnie kochankę,
dając jej czas na spokojny powrót do rzeczywistości.
Po
długiej chwili kontynuowali wcześniejszą rozmowę. Pierwsza odezwała się Ewa.
- Myślę o
tobie już od przeszło roku – zaczęła opowiadać - od momentu, gdy poznałam cię w
czasie pierwszej wyprawy w góry, kiedy to zaczynaliśmy wspólne zjazdy z
wysokich szczytów. Wiedziałam, że nie jesteś sam i tłumiłam to pożądanie. Do
dzisiaj. Dłużej już nie mogę ukrywać swojego uczucia. To, co mi się przyśniło w
czasie drzemki, dało impuls do działania.
- Trzy miesiące temu rozstałem się z Moniką -
powiedział do niej Adam - Poróżniło nas moje zamiłowanie do ekstremalnej,
terenowej jazdy na nartach. Ona nie lubiła śniegu, gór i nigdy nie chciała
jeździć ze mną w góry.
- Nie
wiedziałam o tym – zdziwiła się Ewa – to dlatego odpowiedziałeś na mój sygnał.
- Tak, dlatego
– uspokoił ją – inaczej bym nie mógł. Za bardzo cię lubię i za nic nie
chciałbym cię skrzywdzić.
Chwilę leżeli
cicho, wpatrując się w płonące polana.
- Tak dobrze
to ukrywałaś, iż przez myśl mi nie przeszło próbować czegoś więcej, niż
przyjaźń – dodał po kilku minutach.
Ewa przytuliła się ponownie do niego. Pożądanie rozgorzało ponownie.
Dziewczyna wzięła penisa do ust, jeszcze miękkiego i mokrego od spermy i śluzu
po wcześniejszych igraszkach. Powtórnie nabierał twardości, stanął prawie
pionowo. Adam położył całą dłoń na rozpulchnione, zaczerwienione z podniecenia
duże wargi, palcem lekko drażniąc łechtaczkę, która napłynęła krwią i
stwardniała pod tym dotykiem, wyłaniając się ze szczeliny. Ewa zamruczała z
rozkoszy. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Zobaczyła w nich ogień.
Dosiadła sterczącej dzidy. Wszedł głęboko, dobijając do końca ciasnego,
rozgrzanego tunelu. Lekki ból pomieszany z przyjemnością rozszedł się po ciele
kobiety. Ręce mężczyzny ugniatały jej piersi, palce szczypały twarde, prawie
czarne brodawki. Wolno ujeżdżała partnera, napawając się przyjemnością płynącą
z bliskiego kontaktu ciał kochanków, z ocierania ciasnego wnętrza przez
twardego penisa ukochanego. Rozkosz narastała powoli, opanowując ich
całkowicie. Tym razem mocny, długi orgazm ogarnął równocześnie oboje kochanków.
Krzyknęli równocześnie i opadli na skórę spleceni w uścisku, drgając jeszcze w
takt pulsowania połączonych ciał. Tulili się jeszcze długo, zanim osiągnęli
uspokojenie po przeżytym wspólnie szczytowaniu. Przez szybę w oknie gwiazdy
mrugały do nich z granatowego nieba. Adam dorzucił jeszcze kilka kawałków
drewna do kominka, zapewniając ciepło do rana. Nakryci baranicą zasnęli
przytuleni i objęci. Rankiem wspólnie powitali Nowy Rok, zapowiadający duże
zmiany w ich dotychczasowym życiu.
Podziękowania dla Miss Swiss z Najlepszej Erotyki za pomoc w redakcji tekstu
Po przeczytaniu tego opowiadania poczułam chęć aby znów wrócić na stok. Bardzo mi się podobało. ;)
OdpowiedzUsuńA co? Jeździsz na nartach? Bo ja tak. Dziękuję ;)
UsuńJa również jeżdżę na nartach, ale od paru lat nie miałam okazji aby znów poczuć powiew wiatru podczas zjazdu. ;)
UsuńPiękna fantazja zimowa. Gratuluję! Oby ich było jak najwięcej. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wytknął jakiegoś błędu: Najpierw piszesz, że bohaterowie uprawiali narciarstwo od wdóch lat, a potem, ustami bohaterki, przyznajesz, że ich znajomość trwa "od przeszło roku". Formalnie jest o.k. "Przeszło rok" nie jest ściśle określone, może to być rok i miesiąc, albo 100 lat. Wygląda jednak dziwnie. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńWitam, dziękuję za komentarz. Może powinno być inaczej, ale zamysł był taki - jeździli razem od dwóch lat, a ona myślała o nim od ponad roku ;)
UsuńPozdrawiam