Po wspólnym rejsie, z
końcem lipca wrócili do Warszawy. Kuba zajął się pracą, zaplanowane wcześniej
spotkanie przyniosło jego firmie duży kontrakt. Przez kilka dni, które zostały
Beacie do wyjazdu z matką, widywali się codziennie po pracy. Ciągle byli
spragnieni dotyku i bliskości, wciąż nienasyceni sobą. Dziewczyna dopiero przy
Kubie poznała, jak wygląda prawdziwa miłość. Leżąc wieczorem w łóżku, snuła
fantazje, jak to będą się kochać, gdy już na stałe zamieszkają razem. Na samą
myśl o tym robiło jej się mokro między udami. Po pierwszych nocach, spędzonych
z nim w lipcu, wiedziała, że może liczyć na nieskrępowane igraszki; że Kuba
jest otwarty na różne formy seksu. Przy nim odkryła ciągłe pożądanie; odkryła,
że seks może dać wiele radości, o czym
przekonała się w trakcie tych prawie dwóch tygodni na „Osesku”. Bała się tylko
jednego – jak rodzice przyjmą pomysł przeprowadzki do chłopaka
W piątek, przed wylotem
do Tunezji, została u niego na noc. Prawie wcale nie spali, tak trawiło ich
pożądanie. Kochali się kilkakrotnie, na różne sposoby. Dopiero o świcie zasnęli
dosłownie na parę godzin. Rano dziewczyna musiała wracać do domu, ponieważ
wczesnym popołudniem odlatywała na zaplanowaną wycieczkę. Umówili się jeszcze
na wspólny, kilkudniowy rejs „Oseskiem” w połowie sierpnia. Zamierzali popłynąć
na jezioro Nidzkie, gdzie nie dociera zbyt wielu żeglarzy, a jest też kilka
ładnych, cichych zatoczek z dobrym dojściem dla łodzi. Postanowili na ten wypad
zaprosić poznane w lipcu, młode małżeństwo Ewę i Bartka. Jeszcze nie
przypuszczali, jakie będą następstwa tego wspólnego pływania.
Dwunastego sierpnia rano
Beata wróciła z Tunezji, opalona na brązowo pod tamtejszym słońcem. Po południu
przyjechała do Kuby, który nie mógł doczekać się ukochanej. Ledwo zamknęła za
sobą drzwi jego mieszkania, natychmiast przywarła do jego ust, stęskniona
wielodniową rozłąką, a ten przycisnął ją do siebie. Poczuła twardy członek
wbijający się w brzuch, a jej krocze już spływało wilgocią. Wygłodniali seksu wprost
zrywali z siebie ubrania, znacząc nimi drogę do sypialni. Spleceni w uścisku
padli na łóżko, całując się zapamiętale. Beata naprowadziła penisa na wejście
do rozgrzanego i gotowego wnętrza. Kuba wbił się natychmiast w mokrą pochwę, od
razu do samego dna. Poruszał biodrami szybko i głęboko. Tęsknota i podniecenie,
spowodowane długą rozłąką nie pozwoliło im zbyt długo czekać na spełnienie. Po
kilku minutach dzikiego galopu wytrysnął w jej wnętrze gorącą spermą. Ona
osiągnęła szczyt chwilkę później, krzycząc i wijąc się po pościeli. Jeszcze
długich parę minut leżał na niej, ciężko dysząc jak po długim biegu.
-
Wykąpiesz się ze mną? – zapytała Beata, gdy powrócili do
rzeczywistości. – Mam chęć na wspólną kąpiel.
-
Jasne, z wielką przyjemnością – odparł – już idę napuścić
wodę.
W mieszkaniu Kuby
łazienkę stanowiło spore pomieszczenie z dużą, trójkątną wanną w rogu, w której
swobodnie mogły kąpać się dwie osoby, oraz osobną kabiną prysznicową. Chłopak
odkręcił gorącą wodę i wlał trochę pachnącego jaśminem płynu pod strumień.
Utworzyła się piana, w którą zanurzyli rozgrzane seksem ciała. Leżeli tak chyba
z kwadrans, odpoczywając po szalonej miłości. Beata przywarła plecami do torsu
chłopaka, a on pieścił jej piersi, śliskie od piany. Niedługo poczuła, jak
penis, przy niewielkiej pomocy z jej strony, odzyskuje wigor, twardnieje i
zagnieżdża się między pośladkami, przyjemnie ocierając drugą dziurkę. Uniosła
lekko biodra i pomagając sobie ręką, wolno opuściła się na niego, pozwalając
wejść w ciasny otwór. Miednicą wykonywała powolne ruchy, a Kuba delikatnie
muskał opuszkami palców łechtaczkę, czasem naciskając mocniej. Tak połączeni
doczekali się równoczesnego, bardzo spokojnego, ale głęboko przeżywanego,
orgazmu.
Po kąpieli usiedli przy
stole i zjedli kolację, przygotowaną wcześniej przez Kubę. Leżąc już w łóżku,
snuli plany na wieńczące sezon żeglowanie po Mazurach w końcu miesiąca. Jeszcze
raz przeżyli wspaniały seks, po którym wtuleni „na łyżeczkę” usnęli. Ale nie
dane im było spokojnie przespać całej nocy. Pożądanie wzięło górę i nim nastał
ranek, połączyli się w miłosnych zapasach jeszcze dwukrotnie.
Sobota powitała kochanków
deszczem i wiatrem świszczącym w uchylonym oknie sypialni. Nie wstając z
pościeli, jeszcze raz oddali się we władanie zmysłom. Tym razem w pozycji „69”.
-
To było najmilsze przebudzenie od dawna – oznajmiła Beata
swojemu lubemu.
-
Tak może być częściej – odparł – jak już tu zamieszkasz.
-
Jeszcze nie wiem, jak zareaguje tata, bo z mamą już
rozmawiałam, jak byłyśmy na wycieczce. Trochę ją to poruszyło, ale powiedziała,
że musi cię poznać. No, i stwierdziła, że jestem już dorosła i niczego mi nie
może zabronić. Z ojcem może być trudniej, bo jest cholernie zazdrosny o swoją
córeczkę.
-
Spróbuję go przekonać. – Kuba uśmiechnął się do niej. – Może
nie taki diabeł straszny.
-
Dzisiaj jest sobota, może przyjdziesz do mnie wieczorem? –
zaproponowała. – Będzie czas spokojnie pogadać.
-
Dobrze, z przyjemnością – zgodził się. - Chętnie poznam twoich
rodziców. A teraz poleż sobie jeszcze pod kołderką. Idę zrobić kawę.
Po śniadaniu pojechali do
sklepu kupić butelkę dobrej whisky dla ojca Beaty, a dla matki wielki bukiet
róż. Beata pojechała do siebie, a Kuba postanowił jeszcze trochę się przespać.
Po południu chłopak
wybrał się do domu swojej ukochanej, gdzie został powitany bardzo ciepło. Z
rozmów z córką rodzice znali pobieżnie groźną, lipcową przygodę z deską na
jeziorze, ale musiał sam wszystko jeszcze raz dokładnie opowiedzieć. Po długiej
naradzie, w której wzięli udział wszyscy zainteresowani, rodzice Beaty doszli do
wniosku, iż mogą zaufać Kubie i oddać ukochaną córeczkę pod jego opiekę.
Chłopak obiecał, że zadba o nią i że jej nauka ma być na pierwszym miejscu.
W środę, siedemnastego
sierpnia, wcześnie rano pojechali do Piasek z Ewą i Bartkiem. Wspólnie
postanowili popłynąć na koniec jeziora Nidzkiego, gdzie Kuba znał zatoczkę z
piaszczystym zejściem do wody i trawiastą polanką, osłoniętą od strony lądu
gęstwiną krzewów i lasem. Jednak na początku pożeglowali na Śniardwy, gdzie
wylądowali na małej wysepce w południowej części akwenu. Pogoda w sierpniu bywa
różna, często chłodna i deszczowa, ale tym razem rozległy wyż
wschodnioeuropejski zapewnił im słońce, lekkie wiatry i ciepłą wodę w jeziorze,
umożliwiającą codzienną kąpiel. Z parą niedawno poznanych żeglarzy zaprzyjaźnili
się zaraz pierwszego dnia.
Goście, w drodze
wyróżnienia, otrzymali kabinę dziobową, a Beata z Kubą zajęli rozkładaną,
podwójną koję w głównej mesie. Wieczorem, gdy młodsza stażem para ułożyła się
do snu, zza cienkiej ścianki doszedł rytmiczny hałas i kobiece jęki.
Małżonkowie, nie krępując się obecnością sąsiadów, dawali głośny wyraz swojej
miłości. Słysząc te odgłosy, Beata spojrzała na Kubę z szelmowskim uśmiechem,
sięgnęła ręką do członka swojego chłopaka i pieszcząc go, całowała ukochanego
po całej twarzy i szyi. Nie pozostał obojętny na taką zaczepkę i zsunął
dziewczynie spodnie od pidżamy, równocześnie palcami drugiej ręki szczypał jej
brodawki, które natychmiast stwardniały, jak małe kamyczki. Dziewczyna
pochyliła twarz nad rosnącym penisem i wzięła do ust nabrzmiałą żołądź. Ssała i
lizała trzon na całej długości. W kilkanaście sekund wyprężył się i był gotowy
do działania. Kuba ułożył kochankę nad sobą. Dotarł językiem do łechtaczki, a
dwa palce włożył do mokrej już pochwy, sięgając daleko w głąb, prawie do
sklepienia. Z ust Beaty dobył się stłumiony okrzyk, a z gorącego wnętrza
wypłynął strumyk śliskich soków. Kobieta podniosła się i nabiła na sterczącego
kutasa. Kręcąc kółka biodrami wyzwalała rozkoszne stęknięcia z ust partnera.
Zaczęła mocno go ujeżdżać, dążąc do szczytu. Przestali kontrolować swoje głosy,
z każdą chwilą mocniej jęcząc i stękając. Para za ścianą donośnym okrzykiem
obwieściła swoje spełnienie. To spotęgowało podniecenie i wyzwoliło potężny
orgazm, jednocześnie przeżywany przez młodszych kochanków. Po chwili wszystko
ucichło. Przytuleni zapadli w sen.
* * *
Rano promienie słońca,
wpadające przez okno w luku pokładowym, oświetliły złote włosy Ewy i obudziły
ją. Bartek natychmiast zareagował na poruszenie żony, przygarniając jej ciało
do siebie.
-
Dzień dobry – powitał swoją ślubną.
-
Aaaa... Dzień dobry – odpowiedziała, przeciągając się. – Czy
my wczoraj nie zachowywaliśmy się za głośno?
-
Myślę, że nie, a sądząc po odgłosach zza ściany, oni też czuli
się swobodnie – odparł jej mąż.
-
Rzeczywiście, coś słyszałam – zgodziła się Ewa. - Chyba
rozumieją nas.
W pidżamach wyszli przez
otwór w pokładzie na zewnątrz i zauważyli pływających współtowarzyszy. Wrócili
do kabiny, żeby się przebrać i dołączyli do pary przyjaciół.
Po śniadaniu, korzystając
ze wschodniego wiatru, popłynęli na żaglach do Mikołajek uzupełnić zapasy i
zjeść obiad w portowej smażalni ryb. Na wyspie spędzili trzy dni, razem
żeglując i pływając. Wieczorami siadali w kokpicie z winem lub piwem w rękach,
rozmawiając i żartując. Czwartego dnia przenieśli się do ulubionej zatoczki
Kuby, na sam koniec jeziora Nidzkiego, po drodze pokonując śluzę Guzianka w
Rucianem. W najszerszej części jeziora, w okolicach Krzyży, spotkali jeszcze
kilkanaście żaglówek, ale w miarę pokonywania kolejnych zakrętów, akwen
pustoszał.
Na miejscu nie było
nikogo, w okolicy też nie stał żaden jacht. Zakotwiczyli w zaplanowanym
miejscu, cumując „Oseska” do starego, pochylonego drzewa, rufą w stronę lądu.
Kuba znał to miejsce z wcześniejszych rejsów. Mało kto zapuszczał się tak
daleko, ponieważ jezioro w tym miejscu jest już bardzo płytkie i wymaga od
żeglarza sporo umiejętności. Ostatnio dopłynął tu na samym początku lipca,
chcąc ochłonąć po rozstaniu z Marzeną. Spędził tu samotne cztery dni w ciszy i
spokoju, pływając w prawie krystalicznej wodzie i podziwiając nieskażoną
jeszcze cywilizacją przyrodę. Polana porośnięta trawą i gdzieniegdzie krzewami,
otoczona lasem od strony lądu, stanowiła piękny i wręcz idylliczny zakątek. Z
oddalonej kilka kilometrów wsi nie prowadziła do tego miejsca żadna ścieżka.
Wąskie wejście między trzcinami, rozszerzające się przy samym brzegu, pozwalało
dobić tu jednocześnie co najwyżej dwu jachtom, stwarzając dogodne warunki do
postoju, osłonięte od wiatru i posiadające małą, piaszczystą plażę z czystym
zejściem do wody. W lesie rosło trochę malin i czarnych jagód. Rankami słońce
nie dokuczało, bo wschodziło za lasem i wysokie drzewa dawały cień prawie do
południa. Za to pod wieczór czerwony blask pięknie oświetlał biwak promieniami
zachodzącej, pomarańczowej tarczy.
Po zabezpieczeniu
„Oseska” Kuba wyciągnął z bakisty w kokpicie stolik z czterema fotelikami i
ustawił na trawie pod drzewami, tworząc przytulne miejsce do posiedzenia przy
kawie i drinku. Ewa z Beatą przygotowały gorący posiłek na zakończenie miłego
dnia. Słońce już zachodziło, gdy wreszcie usiedli, słuchając cichnącego śpiewu
ptaków i rozmawiając.
-
Kilka razy już pływałam po Mazurach, ale nie wiedziałam, że są
tu jeszcze takie zakątki – powiedziała Ewa, sadowiąc się wygodnie w fotelu, z
kieliszkiem wina w ręce. – Tu jest pięknie.
-
Jeszcze niejedno takie znam. – Kuba popatrzył na spokojną
taflę jeziora, w której odbijało się zachodzące powoli słońce. - Na przykład
wschodni brzeg Buwełna. W lipcu byliśmy tam z Beatą.
-
Ja mam taki ulubiony biwak na Stręglu, niedaleko Węgorzewa –
dodał Bartek – tylko że tam rano słońce nie daje pospać. Świeci prosto w
stojącą łódkę i grzeje niemiłosiernie. Wyrzuca z kabiny już przed ósmą.
-
Ja dopiero poznaję Mazury z perspektywy turysty-żeglarza –
stwierdziła Beata. – Zawsze dotychczas jeździłam na obozy treningowe do
konkretnych ośrodków, na ogół głośnych i pełnych ludzi. Nie miałam czasu i
towarzystwa na takie swobodne wędrówki.
-
To się teraz zmieni, kochanie. – Kuba popatrzył na nią z
miłością. – Będziemy pływać razem, pokażę ci niejedno takie urocze miejsce.
Jest ich tu trochę.
-
Macie ochotę na kąpiel przed spaniem? – Bartek rzucił
niespodziewanie do przyjaciół. – Już późno, a jutro też jest dzień.
-
Oczywiście – podchwyciła Beata.
-
Ale najpierw posprzątamy – jej chłopak zwrócił się do kolegi –
panie przygotowały, to my robimy klar.
Dziewczyny poszły się
przebrać, a panowie pozbierali i umyli naczynia. Zanim skończyli, Ewa z Beatą
już pływały w jeziorze. Czysta woda zmywała z ich ciał trudy gorącego dnia. Gdy
panowie podeszli do brzegu, zauważyli z niedowierzaniem, że obie pływają nago.
Nie namyślając się zbytnio, zrzucili spodenki i ruszyli w ich stronę. Popływali
chwilę, żartując z zaistniałej sytuacji. Czasem, niby przypadkiem ocierali się
o siebie ze śmiechem. Po kilkunastu minutach takiej zabawy wrócili na jacht.
Osuszeni i ubrani w pidżamy usiedli jeszcze na pokładzie „Oseska”.
-
Nie gniewajcie się – Ewa chciała się wytłumaczyć. – To był mój
pomysł z tą kąpielą bez kostiumów. Bywaliśmy na plażach nudystów, jesteśmy dość
otwarci i nagość nie stanowi dla nas problemu.
-
Trochę mnie to zaskoczyło, ale nie ma sprawy – odpowiedział
spokojnie Kuba. – My też razem z Beatą pływamy nago. Ale dotychczas tylko, jak
byliśmy sami.
-
Już się poznaliśmy i nie widzę problemu – potwierdziła jego
dziewczyna i dodała: – jest jeszcze inna korzyść - nie trzeba potem suszyć
strojów, a poza tym lubię tak sobie popływać bez niczego na sobie. Czuję się
wtedy całkiem wolna.
-
Jeszcze jedno – powtórnie odezwała się Ewa. – Mam nadzieję, że
nie przeszkadza wam nasz seks. Na pewno wszystko słyszycie za tą cienką
przegrodą.
-
Absolutnie nie – zapewniła Beata. – My też uwielbiamy się
kochać i trudno byłoby wytrzymać bez tego tak długo.
-
Zagłuszymy was swoimi hałasami – ze śmiechem rzucił wyzwanie
Kuba. – Nie krępujcie się.
Ta wymiana zdań otworzyła
obie pary na rozmowę o miłości, seksie i fałszywej skromności starszego
pokolenia, które udawało, że ten temat nie istnieje. Młodzi ludzie jeszcze dość
długo rozprawiali o tym, nim późna pora kazała im iść spać. Dziś już żadna z
par nie próbowała nawet zachowywać się cicho. Jeszcze długo w noc „Osesek”
kołysał się i rozbrzmiewał jękami i okrzykami rozkoszy.
Następnego dnia żeglarze
obudzili się dopiero koło dziesiątej, gdy słoneczko wyszło zza drzew i zalało
ciepłem zakotwiczony jacht. Rozpoczęli to przedpołudnie od wspólnej kąpieli
nago w jeziorze, już bez skrępowania. Po śniadaniu Kuba zabrał Beatę na długi
spacer. Chciał jej pokazać miejsce, gdzie rosły maliny. Mimo, że nastała już
druga połowa sierpnia, miał jeszcze nadzieję na znalezienie choć kilku. Mała
polanka leżała kilkaset metrów od brzegu. Dojście do niej utrudniały rosnące w
poszyciu lasu krzaki jałowca. Zebrali sporą miseczkę pachnących owoców,
wystarczającą na poobiedni deser dla wszystkich. Południowe słońce przygrzewało
mocno, więc położyli się na miękkiej trawie i wystawili ciała na ciepłe
promienie, korzystając z jednej z ostatnich okazji, żeby choć trochę jeszcze
się opalić. Tak to na nich podziałało, że znów mieli ochotę na seks. Dziewczyna
wsunęła rękę w kąpielówki partnera i zaczęła masaż członka. Ten powoli rósł i
twardniał pod jej dotykiem. Kuba sięgnął do zapięcia stanika. Zdjął go jednym
ruchem i odrzucił w trawę. Pieścił palcami brodawki, coraz bardziej sterczące,
równocześnie drugą ręką zsuwał majteczki. Beata pozbawiła go spodenek i ułożyła
się na nim biorąc penisa w usta. Widząc przed twarzą łono ukochanej, chłopak
sięgnął językiem między wilgotne już wargi i lizał po całej długości, od
szczytu łechtaczki po brązowe słoneczko. Tak się zapamiętali w dawaniu sobie
przyjemności, że nie zauważyli nadchodzących przyjaciół. Ci stanęli na skraju
polany i obserwowali igraszki pary przez kilkanaście sekund. Takie podglądanie
sprawiło, że ich również dopadło nieokiełznane pożądanie. Legli na naturalnie
sprężystym dywanie mchu rozpoczynając pieszczoty. Kilkanaście minut później las
usłyszał podwójne okrzyki rozkoszy dobywające się z gardeł kochanków. Beata
zaskoczona uniosła głowę i zauważyła małżonków oddających się oralnej
przyjemności.
-
Nie jesteśmy tu sami – szepnęła do Kuby. – Oni też znaleźli tę
polanę.
-
Kto? – zapytał wyraźnie zbity z tropu.
-
Jak to, kto? Ewa i Bartek.
-
Może nas nie widzą. – Chłopak miał jeszcze nadzieję.
-
Wątpię.
Zamilkli,
czekając, jak zareaguje druga para. Tamci wstali i wesoło zawołali:
-
Hej!
-
Cześć! – odpowiedzieli zgodnym chórem na powitanie. – Widać,
znaleźliście nasze tajne miejsce.
-
Jakie tam ono tajne, idąc lasem usłyszałam wasze głosy – Ewa
uśmiechnęła się zupełnie nieskonfundowana. - Po prostu dołączyliśmy do was.
-
Jeszcze nikt mnie nie widział w takim momencie. – Beata
wyraźnie speszona sytuacją, jak i własną nagością, wbiła wzrok w ziemię.
-
Nie przejmujcie się tak, przecież wszyscy jesteśmy dorośli i
wiemy, jak jest między zakochanymi. Czasem świadomość podglądania innych jest
dość podniecająca – Bartek próbował rozładować incydent.
-
Nooo... niby taaak... – ciągle z lekkim zażenowaniem
odpowiedziała Beata i zaraz dodała: – Tak naprawdę, to na przyszłość musimy być
ostrożniejsi. Chodźcie, wracamy na obiad.
Razem wrócili nad
jezioro. Jeszcze przed obiadem wskoczyli do chłodnej wody, odświeżyć się po
wycieczce. Po posiłku wszyscy dostali wspaniałą, aromatyczną kawę od Kuby,
który specjalnie na tę okazję uruchomił ekspres. Siedząc z filiżankami
napełnionymi pachnącym napojem, wspominali z humorem zdarzenie sprzed paru
godzin. Rozmowa o wzajemnym „podglądaniu się” bardzo ich zbliżyła. Stali się
bardziej otwarci na różne aspekty seksu, nawet poruszyli temat „wielokątów”.
Pod wieczór, jeszcze przed zachodem słońca, kolejny raz zanurzyli swoje nagie
ciała w czystej i orzeźwiającej wodzie. Pływając, nadal dyskutowali o wspólnym
seksie zaprzyjaźnionych par.
-
A może spróbujemy? – Ewa nieśmiało poddała pomysł, który
kiełkował już w głowach wszystkich. – Początek już był, choć niezamierzony.
-
Może... – niepewnie zgodził się Kuba. – Musimy to przemyśleć z
Beatką.
-
Sprawa pozostaje otwarta, a wy bez pośpiechu zastanówcie się
nad tym – stwierdził dyplomatycznie Bartek.
-
Nie wiem, czy jestem na to gotowa... – z lekką obawą dodała
Beata.
Jeszcze tej samej nocy,
po długiej rozmowie, Kubie udało się przekonać partnerkę. Na początek tylko na
seks w obecności drugiej pary, na polanie w środku lasu. Miejsce wydawało się
bezpieczne, bo osłonięte i niewidoczne znad wody, ponadto nie miało łatwego dojścia
dla osób postronnych.
Następnego dnia po
śniadaniu wszyscy poszli opalać się i szukać jeszcze resztek malin w lesie.
Doszli do miejsca, w którym wczoraj spotkali się w czasie pieszczot. Rozebrali
się do naga, przy czym Beata miała jeszcze lekkie opory, ale Kuba jej pomógł.
Wystawili ciała do słońca. Mocno napaleni chłopcy zaczęli nieśmiało pieścić
swoje partnerki. Ewa rozkręciła się bardzo szybko i po kilku minutach już
siedziała na Bartku. Beata początkowo nie mogła przełamać oporu związanego z obecnością
drugiej pary. Jednak po kilkunastu minutach, pod wpływem czułych słówek i
pieszczot Kuby, zapomniała o całym świecie i oddała się we władanie pożądania,
co spowodowało że srom zaczął ociekać śliską i gorącą wilgocią. Mężczyzna robił
jej mocną palcówkę, a ona go intensywnie masturbowała. W pewnej chwili
spojrzała w bok, gdzie Ewa głośno ujeżdżała swego męża. Ten widok spotęgował
jej chęć na mocne przeżycia. „Wejdź we mnie, natychmiast” prawie wykrzyczała.
Poczuła w sobie twardy członek, który dobił aż do samej macicy. Lekki ból,
pomieszany z rozkoszą, wyzwolił z jej ust głośny jęk. Opanowało ich tak silne
podniecenie, że nie zwracając uwagi już na nic, kochali się intensywnie i
szybko, osiągając oszałamiający orgazm, ogarniający oboje w tym samym momencie.
Okrzyki rozkoszy obu par rozbrzmiewały naprzemiennie przez długich kilkanaście
sekund. Nagle nastała kompletna cisza. Wszyscy, zmęczeni, opadli na trawę. Po
długiej chwili, jak na komendę, obydwie dziewczyny równocześnie zaczęły
zlizywać mieszankę soków z wiotczejących penisów swoich partnerów. Leżeli tak
jeszcze przez długie minuty. Odpoczywali, a przyjemny wiaterek chłodził
rozpalone namiętnym seksem ciała. Nie ubierając się, wrócili do „Oseska” i
wskoczyli do wody. Dzisiaj już niczego na siebie nie zakładali, paradując nago
jak na plaży naturystów. Na tym odludziu czuli się wolni i bezpieczni.
Wieczór tego dnia nastał
wyjątkowo gorący jak na drugą połowę sierpnia. Po zachodzie słońca temperatura
nie spadła poniżej dwudziestu siedmiu stopni. Wyż kierował do Polski gorące
powietrze znad Sahary, nie pozwalając na spadek temperatury nawet w czasie
pogodnej, sierpniowej nocy. Siedzieli więc swobodnie na pokładzie jachtu,
popijając chłodne piwo i rozmawiając o wydarzeniach dnia. Obie pary,
nieskrępowane wzajemną obecnością, pieściły się czule. Nagle Ewa pocałowała
niczego nie spodziewającą się Beatę prosto w usta. Ta otworzyła szeroko oczy ze
zdumienia, znieruchomiała, by po ułamku sekundy odwzajemnić pocałunek.
-
Mmm... to całkiem przyjemne – powiedziała zaskoczona
wrażeniem. - Zawsze chciałam spróbować, jak smakuje inna kobieta.
-
Nie jestem „bi”, ale kiedyś, nie tak dawno, ciekawość
zwyciężyła – tłumaczyła żona Bartka. – Pieściłyśmy się z Karoliną, którą
przecież znacie.
-
Kiedyś całowałam przyjaciółkę, to było dawno, krótko i nic nie
pamiętam – przyznała się Beata. – Nawet pieściłyśmy nasze cipki.
-
Dziewczyny! Popieśćcie się – naraz, słysząc wyznania
partnerek, zgodnym chórem odezwali się panowie. – My sobie z przyjemnością
popatrzymy.
-
No... Nie wiem... – ukochana Kuby próbowała się bronić.
-
Zawsze możemy przestać, jak nam się nie spodoba – namawiała ją
Ewa.
Dziewczyny zaczęły
dotykać nawzajem swoje ciała, rozpalając i tak gorącą atmosferę. Nawet nie
spostrzegły, jak penisy ich towarzyszy stanęły wyprężone i gotowe do działania.
Pieszczoty stawały się coraz intensywniejsze. Wsunęły palce w miękkie wnętrza i
z każdą sekundą intensywniej posuwały swoje pochwy dwoma, a potem trzema
palcami, równocześnie całując się namiętnie. Podniecenie rosło i kazało im
zmienić pozycję. Ułożyły się w „69”, zanurzyły głowy między uda i lizały
łechtaczki, głośno sapiąc i pojękując. Na taki widok panowie sami zaczęli
pieścić przyrodzenia.
-
Chodźcie do nas – zawołała Beata.
Chłopcy, nie tracąc
czasu, włożyli nabrzmiałe przyrodzenia w ciasne i mokre wnętrza swoich
dziewczyn, które nie zmieniając pozycji, dalej lizały najwrażliwsze punkty. To,
że wszyscy razem oddawali się przyjemności, tylko podkręcało temperaturę.
Stracili kontrolę nad sobą, co zaowocowało błyskawicznym szczytowaniem obu par.
Rozległ się krzyk orgazmu, słyszalny chyba na drugim brzegu jeziora, nad
którym, na szczęście, nie było nikogo. Osiągnęli go prawie równocześnie.
Kobiety łapczywie spijały wylewającą się spomiędzy ich warg spermę pomieszaną
ze śluzem, a potem każda umyła językiem penisa partnera przyjaciółki. Leżeli w
kokpicie dobrych kilka minut, nie mogąc wypowiedzieć nawet słowa. Po tym
krótkim odpoczynku wstali i zanurzyli się w chłodnej wodzie, aby ostudzić
rozpalone namiętności.
-
To był chyba największy orgazm, jaki przeżyłam – wyznała
Beata, pływając u boku ukochanego. – Odleciałam bardzo daleko.
-
My już kiedyś kochaliśmy się razem z drugą parą, ale tak, jak
na polance, obok, a nie razem – dodał Bartek. – Ale taki seks jest niesamowity.
-
Szkoda, że już jutro musimy się zwijać. - Kuba był wyraźnie
niezadowolony. – Pojutrze muszę być w firmie, i to bezwarunkowo.
-
To może spotkamy się w Warszawie – nieśmiało poddała pomysł
Beata. Widać, spodobały się jej wspólne igraszki.
-
My chętnie – odparła Ewa z błyskiem w oczach.
Następnego dnia od rana
zaczęli przygotowywać się do powrotu. Tuż przed zachodem słońca dotarli do
portu, gdzie zostały samochody. Pogoda zaczynała się zmieniać, od zachodu
nadciągały ciemne chmury, zwiastujące opady deszczu i ochłodzenie. Osłodziło to
trochę żal związany z końcem tej, jakże przyjemnej, wspólnej przygody. Jeszcze
przenocowali w porcie, żeby nie jechać z przyczepą w nocy. Tym razem już bez
ekscesów, zmęczeni intensywnymi przeżyciami ostatnich dni. Przed południem
ruszyli w drogę powrotną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz