Beata
poszła spakować swoje rzeczy. Kuba, przygotowując Maka do
wypłynięcia, rozmyślał o tym, co zaszło między nim a
dziewczyną. Nie chodziło mu tylko o seks, bo ten był wspaniały,
ale o to, co poczuł spędzając z nią całe popołudnie i noc. I
rano, kiedy zaproponował wspólny pobyt na Mazurach do końca lipca.
To, że podobała mu się jako kobieta było oczywiste, ale również
znakomicie się rozumieli, dobrze im było razem. Po prostu
zafascynowała go, mimo że praktycznie nic o niej nie wiedział,
poza tym, co mu o sobie powiedziała. Takie nagłe zakochanie, które
spadło jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Może to tylko
zauroczenie, a może coś więcej, pomyślał...
- Zabierzemy, oczywiście – odpowiedział.
- Zaraz chłopcy przyniosą.
- Zapraszam na pokład. – Kuba zabrał plecak dziewczyny pod pokład.
- Zaraz przejmiesz ster – odrzekł chłopak – mamy pół godziny do Kuli. Trzeba położyć maszt.
- Ja też nie wiem, co dalej. Wiem jedno, w tej chwili jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie – Kuba mówił patrząc na towarzyszkę swoimi piwnymi oczami – przez te kilka miesięcy przebolałem porzucenie przez Marzenę, widać nie było nam pisane wspólne życie. Niech jej losy biegną swoim torem, życzę jej powodzenia i wszystkiego najlepszego. Los splótł nasze ścieżki w idealnym momencie. Dwoje psychicznych rozbitków na pojezierzu życia. To chyba nie jest przypadek. Twoje pojawienie się wczoraj zadziałało na mnie jak impuls popychający mnie do nowego, lepszego życia.
- Rozbawiło mnie wczoraj pytanie, czy jestem sama, bo nie chcesz dostać od zazdrosnego chłopaka w zęby. To świadczy tylko dobrze o tobie, nie idziesz „po trupach” po swoje. Ja zapytałam cię o to samo, a wyraz twojej twarzy powiedział mi wszystko. Cień smutku zagościł ci w oczach, zauważyłam samotność. Natychmiast wiedziałam, że powinniśmy zostać razem.
- Kuba?
- Iwona?! – Beata zdumiona, patrzyła to na dziewczynę to na Kubę.
- Beata?! – równie zaskoczona Iwona podniosła oczy na nową znajomą Kuby.
- Wy się znacie? – zapytał Kuba
- Czy się znamy? Też pytanie, od czterech lat. Jesteśmy w jednej grupie na uczelni. Razem studiujemy i mamy wspólnie pisać pracę magisterską. – Iwona zwróciła się do brata – A tak w ogóle, to jesteśmy przyjaciółkami od początku studiów. Kiedyś ci wspominałam, że mam dobrą koleżankę, która pływa na desce, ale byłeś tak zajęty Marzeną, że nie zwróciłeś uwagi.
- Masz super brata – Beata zaczęła mówić do Iwony – nawet nie masz pojęcia jakiego. Wczoraj uratował mnie na Niegocinie.
- Że Kuba jest super, to wiem, jestem w końcu jego siostrą, ale jakim cudem znaleźliście się razem na „Osesku”?
- Przecież powiedziałam ci, że uratował mi życie na Niegocinie po piekielnym szkwale, a dzisiaj rano zaproponował wspólny rejs do końca lipca. Później ci o tym opowiem.
- Wchodźcie, musimy uczcić to spotkanie – Kuba zaprosił nowoprzybyłych na pokład jachtu.
- Jak tylko chcesz.
- Iwonka kiedyś opowiadała mi, że ma starszego brata, który żegluje i że zaraził ją pasją do pływania. Nawet wymieniła twoje imię. W natłoku zdarzeń zupełnie nie skojarzyłam tego z tobą, zresztą na pewno niejeden Kuba jest żeglarzem. Teraz wiem dobrze, kim jesteś. Twoja siostra jest świetną kumpelą. Moja intuicja tym razem mnie nie zawiodła, gdy podpowiadała, że jesteś dobrym facetem.
- Ja też coś słyszałem od Iwony o przyjaciółce żeglującej na desce, nawet kiedyś chyba widziałem cię u niej w domu, ale tylko przelotnie. Minęliśmy się w drzwiach, a ja nie zapamiętałem, przepraszam.
- Nie ma za co, przecież byłeś wtedy zajęty Marzeną, a widziałeś mnie ledwie przez parę sekund. Ale swoją drogą, popatrz, jaki świat mały. Uratował mnie brat mojej najlepszej przyjaciółki, który w dodatku jest chwilowym rozbitkiem życiowym, jak już dziś powiedzieliśmy, a ja też przechodzę ostry zakręt. Chyba udało ci się przeprowadzić mnie przez to zawirowanie i poczułam się bezpiecznie w twoich ramionach. Wiadomość, że jesteś bratem Iwony, tylko potwierdziła moje przekonanie co do ciebie.
- Może razem kiedyś polecimy w gwiazdy i nie wrócimy na ziemię – wyszeptał Kuba prosto do ucha Beaty.
- A chciałbyś?
- Z tobą, gdzie tylko zechcesz.
- Ja też miałem kilka kobiet, ale żadna nie dała mi tyle radości, takiego uczucia jedności z drugą osobą.
- To co? – zapytał Maciek – płyniemy razem na Kisajno?
- Jasne, będzie weselej w dwie załogi – odpowiedział Kuba – prawie rodzinny rejs.
- Jeszcze musimy wpaść do Mikołajek po zakupy.
- To się tam spotkamy i ustalimy dalszy plan. Wychodzimy z portu za mniej więcej godzinę.
- My zaraz, już jesteśmy gotowi.
- To do zobaczenia Mikołajkach!
- Na razie do Mikołajek na zakupy, a potem pewnie do „Zimnego kąta”. Byłaś tam już?
- Nie.
- Piękne, ciche miejsce z dala od zatłoczonych szlaków – objaśnił siostrze – Maciek chyba zna tę zatokę.
- Coś mi mówił o spokojnej zatoce na północnych Mazurach. Tak przy okazji, nazwaliśmy Maka „Krezus” na czas naszego pływania. To na cześć bogactwa uczuć, które nas łączą. Idę do niego, bo trzeba ruszać.
- To do zobaczenia w Mikołajkach.
- Cześć.
- No tak, mamy sąsiadów. – Kuba pocałował dziewczynę.
- Chodź, przytul się do mnie – poprosiła.
- Dzień dobry moja miła – Kuba odpowiedział szeptem.
- Mam nadzieję, że się wyspałeś – dodała.
- Ja tak, a ty? – odpowiedział pytaniem.
- Doskonale, zaraz się przekonasz.
- Masz to jak w banku – odparł z radością.
- Idziemy do wody. – Wstając, pociągnęła Kubę za rękę.
- Zauważyłem ciemną chmurę i spodziewałem się uderzenia wiatru. Wszystkie jachty pouciekały do brzegu, a ja zobaczyłem ten mały żagiel. Popłynąłem w tamtą stronę, ale nie zdążyłem, bardzo silny szkwał wywrócił deskę i połamał jej maszt. Na szczęście po kilkunastu minutach znalazłem się przy niej i udało mi się wyłowić i ją, i sprzęt. Podrzuciłem Beatę do Rydzewa i zostałem tam na noc. Rano zaproponowałem wspólny rejs i tyle.
- Dość lakonicznie – stwierdziła – a wyglądacie na parę zakochanych.
- To już inna historia, wieczorem tego dnia odbyliśmy długą rozmowę. Zaiskrzyło między nami i została na noc u mnie.
- Oj, braciszku! Nieładnie. – Siostra udawała złą, ale jej wesołe oczy temu zaprzeczały. – Cieszę się, że już porzuciłeś smutki. Mam nadzieję, że Marzena wywietrzała ci z tej upartej głowy.
- Z tego już się otrząsnąłem, a spotkanie Beaty jeszcze bardziej poprawiło mi humor.
- Tylko uważaj na nią Kubusiu, to bardzo wrażliwa i delikatna dziewczyna.
- Tak jest, siostrzyczko! – zdecydowanie i z radością zapewnił Iwonę.
- Tak, to właśnie ja straciłam maszt – Beata poinformowała siedzących przy ogniu, a wskazując na Kubę – uratował mnie ten, który siedzi koło mnie.
- Już miałem popłynąć w twoją stronę, ale zobaczyłem, że Mak już skierował dziób w tamtym kierunku – powiedział starszy mężczyzna.
- Kuba – przedstawił się bohater opowieści i wskazał na uratowaną – a to jest Beata.
- Jerzy i moja córka, Karolina. Na pokładzie została jeszcze moja żona, Wanda. Za chwilę dołączy do nas.
- Bo Iwona to moja siostra, a ja nic nie wiem o jej tak poważnych planach – odpowiedział, nie mogąc powstrzymać wesołości Kuba – pierwszy raz to słyszę.
- Po wakacjach zamierzam poprosić Iwonę o rękę – z udawaną powagą powiedział Maciek.
- W takim razie muszę z tobą poważnie porozmawiać. – Kuba groźnie popatrzył na chłopaka Iwony.
- Oj, uważaj, to ładna laska. – Dziewczyna pogroziła mu palcem.
- Możesz czuć się bezpieczna, jesteś dla mnie całym światem, nie chcę innej – zapewnił ją.
- A wiesz, że ona przypatrywała się tobie przy ognisku?
- Tak? Nie zauważyłem. Kocham ciebie i tylko ciebie! Nie rozglądam się za innymi.
- Twoje szczęście – z naciskiem powiedziała Iwona.
- Pewnie tak – odparła.
- Tu ci nic nie grozi, ta burza jest daleko – powiedział Kuba – jakieś dwa kilometry od nas.
- Ale i tak się boję.
- Ciiiii, maleńka – chłopak czule przemawiał do ucha, obejmując ramionami jej drobne ciało.
- No jasne! Wczoraj wydawało mi się, że już się widzieliśmy, ale nie byłam pewna.
- Ale spotkania! Najpierw Iwona i Beata w porcie, a teraz my na tym odludziu – powiedział Maciek, dodając – świat jest jak jeden grajdołek.
- Jurek – dodał jej mąż.
- Oczywiście, przecież nie mamy żadnych wiążących terminów – odpowiedział Kuba.
- Ciekawy port, ze starym budynkiem. Widziałam kiedyś zdjęcia. Jeszcze tam nie byłam, a chciałabym to zobaczyć.
- Zjemy tam obiad w starej baszcie.
- Zgoda. – Dziewczyna uśmiechnęła się do sternika.
- Na Rakowcu, przy Sanockiej. Mam tam małe mieszkanie po babci, dwa pokoje z kuchnią, czterdzieści metrów.
- To daleko ode mnie, bo ja na Bielanach przy Cegłowskiej, niedaleko szpitala. Ciężko będzie się spotykać, a już wiem, że będzie mi brakowało ciebie na co dzień.
- To przeprowadź się do mnie, będziesz miała piętnaście minut na uczelnię autobusem.
- Moi rodzice chyba nie pozwolą, są dość tradycyjni w poglądach. A i ja sama też muszę to jeszcze przemyśleć, bo to wszystko potoczyło się za prędko. Dziś nie jestem w stanie ci nic obiecać, ale nie jest to takie całkiem niemożliwe. Kocham cię, Kubusiu. Jak już powiedziałam, wskoczyłam w związek z tobą bez zastanowienia, oddałam ci się pod opiekę jeszcze w Rydzewie.
- Nie będę naciskał. Mamy czas. Przynajmniej do końca września, jak masz wakacje. Później zobaczymy. W każdym razie, możesz liczyć na własny pokój i spokój do nauki u mnie. O kasę bądź spokojna, stać mnie na utrzymanie ciebie. Zarabiam wystarczająco dobrze, żeby nie wydawać całej pensji w ciągu miesiąca.
- Kusisz mnie. – Beata przytuliła twarz do policzka Kuby.
- Bo cię kocham! – chłopak wziął dziewczynę w ramiona i zaczął całować po całej twarzy.
- A ty zabierasz mnie ze sobą – odparł szeptem.
- Dobry pomysł, jestem głodna – odpowiedziała.
- Na co masz ochotę? – zapytał.
- Kawę z mlekiem i kanapkę z pomidorem.
- Daj mi dziesięć minut.
- Przecież to normalne, raz na miesiąc zdarza się każdej kobiecie. – Kuba przyciągnął ją do siebie i pocałował.
- Boli mnie wszystko w środku, mogę być nieznośna.
- Jakoś przeżyję, nie martw się. Zaraz włączę podgrzewanie wody w łazience, będziesz miała ciepłą do mycia. – Chłopak wstał i zszedł pod pokład uruchomić piecyk.
- Dziękuję ci – powiedziała spokojnie.
- Stiega Larssona „Dziewczyna, która igrała z ogniem”. Można zapomnieć o całym świecie, takie ciekawe.
- Wiem, już przeczytałam, w trzy dni prawie osiemset stron.
- Lepiej się czujesz? – zapytał z troską .
- Tak, najgorsze minęło. Dzisiaj jeszcze jestem nie do życia, ale jutro powinno być dobrze.
- Zaraz będzie kolacja, na co masz ochotę?
- Masz twarożek?
- Znajdzie się, zaraz zrobię herbatę i ci podam.
- Kochany jesteś.
- Witaj, kochanie – odpowiedziała.
- Jak tam samopoczucie dziś?
- Dobrze, spałam jak niemowlę. Nawet nie wiem, kiedy wstałeś.
- Przed godziną, zdążyłem popływać w jeziorze i zrobić ci śniadanko.
- Ja jeszcze dzisiaj nie mogę się kąpać, ale jutro to już chyba tak.
- Pójdziemy do lasu nazbierać malin na deser do obiadu?
- Jasne, chętnie ruszę swój leniwy tyłek – odpowiedziała.
- A ty jeszcze śliczniejsza – wesoło odpowiedział – na białym tle dachu kabiny. Wyglądasz smakowicie jak czekoladka, można cię zjeść.
- A spróbuj! – odcięła się.
- Pewnie, że spróbuję.
- Dobrze, ale dzisiaj masz jeszcze szlaban.
- Już mam apetyt na ciebie, chyba nie przeżyję. – Z udawanym smutkiem spojrzał jej w oczy.
- Dasz radę – powiedziała.
- To zasługa Iwony. Ona też źle to znosi i sama mnie nauczyła, jak się zachować. Jesteśmy bardzo blisko, nie mamy przed sobą tajemnic.
- Dobra siostrzyczka. Wiesz, co mnie najbardziej ujęło? Propozycja ciepłej wody do mycia. To pokazało, jaki jesteś naprawdę.
- Wiadomo, że higiena w tym czasie jest bardzo ważna. Dla mnie to normalne.
- Nie każdy facet tak myśli.
- Masz ochotę do drugiej dziurki? – spytała – dziś możesz tylko tam, a spodobało mi się ostatnim razem.
- Też pytanie! Oczywiście.
- To połóż się na plecy.
- Nad twoją propozycją wspólnego mieszkania. Skłaniam się do tego coraz bardziej.
- Moje zaproszenie jest ciągle aktualne. Bardzo tego pragnę.
- Ja też i chyba nie będę pytać rodziców o zdanie, tylko im powiem, po prostu. Nie jestem małą dziewczynką i mogę mieć swoje zdanie. Mam tylko nadzieję, że zrozumieją. Marcina niezbyt lubili, więc nawet ich ucieszyła wiadomość o naszym rozstaniu. Iwonę bardzo lubią, jest częstym gościem u nas w domu. Mam nadzieję, że ciebie też zaakceptują.
- Ja też. A jak już ci mówiłem, stać mnie na utrzymanie ciebie, więc nie muszą się martwić, za co będziemy żyć. Do końca studiów masz zagwarantowany spokój i możliwość nauki. Potem znajdziemy dla ciebie dobrą pracę.
- Kocham cię i dziękuję.
- A za co mi dziękujesz? – zapytał zdziwiony.
- Za twoje dobre serce, za to, że mnie kochasz i za to, że nie stawiasz żadnych warunków.
- Jest jeden.
- Jaki?
- Że nie będziesz czuła się źle z powodu bycia na moim utrzymaniu. Masz skończyć studia w spokoju, potraktuj to jako moją inwestycję w twoją przyszłość. Bez długów wdzięczności.
- Na to się zgadzam.
- Ja tak samo – odpowiedział.
- Musisz już dziś wracać?
- Niestety, jutro rano mam ważne spotkanie w pracy. Nie mogę go odwołać ani przełożyć. To bardzo ważny projekt, od niego wiele zależy. Może w sierpniu jeszcze będę mógł urwać się na kilka dni.
- Czwartego sierpnia wyjeżdżam na tydzień z mamą do Tunezji. Tata zafundował nam wycieczkę. Wracamy jedenastego rano. Potem już nie mam żadnych planów. Wszystkie egzaminy zdałam w czerwcu, więc „kampanii wrześniowej” nie będzie. Dopiero w październiku zaczynam ostatni rok na uczelni.
- To po piętnastym postaram się o kilka dni wolnego i przyjedziemy tu pożeglować jeszcze trochę. Pokażę ci jezioro Nidzkie, a potem zabierzemy „Oseska” na Zegrze, gdzie mam miejsce w marinie „Diana”. Można pływać w weekendy.
- Myślę, że możemy to zrealizować. A teraz kochaj się ze mną, jeszcze nie mam dość seksu z tobą. – To mówiąc sięgnęła do krocza Kuby.
Wcześniej
z Marzeną nie doświadczał takich odczuć. Też im było dobrze,
ale czegoś brakowało, teraz wiedział, że to raczej
przyzwyczajenie do siebie po kilku latach bycia ze sobą, ale bez tej
właśnie „iskry”. Gdy zamieszkali razem po prawie trzech latach
znajomości, początkowo wszystko zdawało się być w porządku.
Kuba zaczął pierwszą pracę w banku, Marzena dwa lata młodsza,
kończyła studia na anglistyce i dorabiała sobie, dając lekcje
angielskiego. Za pierwsze zarobione pieniądze i trochę
zgromadzonych oszczędności kupił jacht, o którym marzył od
dawna. Kilkuletnie Tango 720, dobrze wyposażone w moduł sanitarny,
oświetlenie i zamykaną kabinę dziobową. Jako swoje ukochane
„dziecko” nazwał łódź „Osesek”. Już wcześniej żeglowali
razem na wynajętych łodziach, ale zawsze chciał mieć własną.
Dzięki dobrej pracy mógł sobie na to pozwolić.
Tuż
przed obroną pracy magisterskiej Marzena napisała pracę konkursową
w ambasadzie USA i wygrała półroczne stypendium na uniwersytecie
nowojorskim. Miała doskonalić znajomość języka i poznać nowe
metody nauczania. Termin wyjazdu zależał od daty otrzymania dyplomu
uniwersyteckiego. Kuba martwił się na myśl o tak długim
rozstaniu, ale też starał się zrozumieć dziewczynę. Dla niej
pojawiła się szansa na poznanie nowej uczelni, odmiennego
środowiska i innego kraju, a także rozwój zawodowy. Z końcem
czerwca, po rozdaniu dyplomów, wyjechała.
Początkowo,
prawie codziennie pisali e-maile, a nawet dzwonili do siebie kilka
razy w miesiącu. Z czasem dziewczyna rzadziej się odzywała,
tłumacząc to nawałem pracy. W październiku zawiadomiła go, że
poznała fantastycznego chłopaka i nie zamierza wracać. Kuba prawie
przez miesiąc wychodził z domu tylko do pracy. Zaszył się w
czterech ścianach i nie chciał nikogo widzieć. Pomagała mu
młodsza o cztery lata siostra, Iwona, studentka czwartego roku
informatyki na Politechnice Warszawskiej. Co kilka dni wpadała do
niego, czasem ugotowała jakiś lepszy obiad. W końcu otrząsnął
się i doszedł do wniosku – Marzena nie jedyna na świecie.
Jeszcze kogoś znajdzie. Ale musiało upłynąć sporo czasu, zanim
powrócił do emocjonalnej równowagi. Właśnie samotny urlop na
Mazurach miał doprowadzić do całkowitego uspokojenia.
Beata
z Marcinem tworzyli parę od roku, te wakacje miały być ich
pierwszymi wspólnymi. Tyle, że Marcin nie pływał, raczej wolał
góry. Nie potrafił zrozumieć pasji dziewczyny, żeglowanie na
desce zupełnie go nie pociągało. Nie rozumiał, dlaczego Beata
koniecznie chce jechać na Mazury. W tym samym czasie zaplanował
wędrówkę po Tatrach. Dziewczyna chciała jechać z nim w góry, bo
też lubiła ciszę i majestat wysokich szczytów, ale dopiero po
obozie. O to pokłócili się w końcu maja. On się uparł i nie
chciał słyszeć o zmianie terminu, choć nic jeszcze nie było
zaplanowane, oprócz obozu windsurfingowego, którego termin był już
od dawna ustalony. Nie chciał przyjąć do wiadomości zainteresowań
drugiej osoby, pokłócili się ostro i Beata powiedziała sobie:
„jak nie chce ustąpić, to nie, widocznie za mało mu na mnie
zależy.” Marcin próbował ją przekonywać, ale musiałaby
całkowicie zrezygnować z obozu. Z kolei ona chciała jechać z nim
w Tatry, bo też miała ochotę na wycieczki po górskich szlakach,
ale trochę później, na co on się nie godził. Zabrakło
tolerancji z jego strony.
Dwie
zranione i samotne dusze trafiły na siebie pamiętnego dnia na
jeziorze. Beacie na widok Kuby serce podskakiwało w piersi i czuła
przy nim bardzo dobrze. Gdy zaproponował pozostanie na Mazurach na
ostatnie dwanaście dni lipca, nie zawahała się ani na moment.
Spontanicznie odpowiedziała twierdząco. Przecież zawsze może po
drodze zejść z łódki i pojechać do domu.
- Już
jestem! – Beata zrzuciła plecak z ramion na pomost przy Maku. –
Co zrobimy z deską?- Zabierzemy, oczywiście – odpowiedział.
- Zaraz chłopcy przyniosą.
- Zapraszam na pokład. – Kuba zabrał plecak dziewczyny pod pokład.
Beata
lekko wskoczyła do kokpitu. Po kilku minutach koledzy przynieśli
deskę wraz z osprzętem, a Kuba sprawnie i starannie umocował ją
wraz z połamanymi drzewcami do pokładu na dziobie. Worek z resztą
osprzętu schował do wolnej bakisty w kokpicie. Cicho mrucząc
silnikiem, Mak opuścił Rydzewo i skierował się na jezioro Boczne
w kierunku Jagodnego. Nowa załogantka od razu zgłosiła swoją
gotowość do pomocy.
- Co
mam robić? – zapytała.- Zaraz przejmiesz ster – odrzekł chłopak – mamy pół godziny do Kuli. Trzeba położyć maszt.
Dziewczyna
gładko weszła w rolę członka załogi jachtu. Przejęła rumpel, a
Kuba sprawnie położył maszt, opierając go w specjalnym uchwycie
na koszu rufowym. Ponownie siadł przy sterze, przytulając swoją
nową przyjaciółkę. Wiatru nie było i postanowili płynąć dalej
na silniku, aż do kanałów łączących Jagodne z jeziorem Tałty.
Słońce przyjemnie grzało ciała żeglarzy. Bez przygód dopłynęli
późnym popołudniem do przystani w Piaskach. Przenieśli swoje
rzeczy na „Oseska” Kuby, a Maka przekazali bosmanowi portu. Beata
telefonicznie zawiadomiła rodziców, że zostaje jeszcze na Mazurach
do końca lipca.
Ze
względu na późną porę postanowili pozostać w porcie na noc.
Jeszcze zdążyli pojechać samochodem do Rucianego po zakupy.
Planowali dziesięciodniowy rejs po jeziorach, więc trzeba było
uzupełnić zapasy. Trochę świeżej żywności, kilka puszek i
różne dania gotowe z przedłużonym terminem ważności znalazło
miejsce w szafkach i małej lodówce, zasilanej z akumulatora. Także
woda mineralna i półwytrawne białe wino, z Chile. Kilka puszek
piwa wylądowało w specjalnym schowku po podłogą. Każda rzecz
miała swoje miejsce.
Pod
wieczór usiedli w kokpicie, delektując się świeżą, pachnącą
herbatą. Panowała całkowita cisza, tylko z nielicznych, stojących
w porcie jachtów dobiegały ich fragmenty prowadzonych półgłosem
rozmów. Słońce powoli chowało się za horyzontem, pierwsze
gwiazdy zamigotały na ciemniejącym niebie, a księżyc w pełni
oświetlał port srebrnym światłem. Kuba patrzył na siedzącą
naprzeciwko Beatę. Jeszcze wczoraj myślał, że te kilkanaście dni
spędzi samotnie na jeziorach, a teraz siedzi na swojej łodzi z
dziewczyną, którą wczoraj uratował od niechybnego utonięcia w
czasie niespodziewanego, silnego szkwału na Niegocinie. Dziś opadło
już całe napięcie związane z wypadkiem, a spokój wieczoru
pozwalał na refleksję nad zdarzeniami ostatnich godzin i dni.
Dziewczyna popijała aromatyczny, gorący płyn, aż w końcu
spojrzała w oczy swojemu wybawcy.
- Kuba,
słuchaj, to wszystko potoczyło się niewiarygodnie szybko, jeszcze
do końca nie ochłonęłam – zaczęła mówić – nie mogę
uwierzyć w to wszystko. O tej porze miałam już być w domu i
pewnie siedziałabym samotnie w swoim pokoju, rozpamiętując
rozstanie z chłopakiem i rycząc w poduszkę, a jestem tu z tobą,
zadowolona, mając w perspektywie jeszcze kilkanaście dni
żeglowania. Marcin i cała kłótnia z nim stanowią odległy i
trochę zamazany obraz. Nie wiem, co będzie dalej. Poddałam się
impulsowi, skoczyłam na głowę, nie bacząc na nic.- Ja też nie wiem, co dalej. Wiem jedno, w tej chwili jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie – Kuba mówił patrząc na towarzyszkę swoimi piwnymi oczami – przez te kilka miesięcy przebolałem porzucenie przez Marzenę, widać nie było nam pisane wspólne życie. Niech jej losy biegną swoim torem, życzę jej powodzenia i wszystkiego najlepszego. Los splótł nasze ścieżki w idealnym momencie. Dwoje psychicznych rozbitków na pojezierzu życia. To chyba nie jest przypadek. Twoje pojawienie się wczoraj zadziałało na mnie jak impuls popychający mnie do nowego, lepszego życia.
- Rozbawiło mnie wczoraj pytanie, czy jestem sama, bo nie chcesz dostać od zazdrosnego chłopaka w zęby. To świadczy tylko dobrze o tobie, nie idziesz „po trupach” po swoje. Ja zapytałam cię o to samo, a wyraz twojej twarzy powiedział mi wszystko. Cień smutku zagościł ci w oczach, zauważyłam samotność. Natychmiast wiedziałam, że powinniśmy zostać razem.
W
wieczornej ciszy usłyszeli odgłos kroków na pomoście i ciche
pytanie:
- Kuba?
Chłopak
odwrócił się w kierunku głosu i zamarł. W stronę „Oseska”
szła Iwona, jego siostra ze swoim ukochanym, Maćkiem.
- Co
tu robisz? – zapytał.
- Właśnie
odebraliśmy Maka, na którym płyniemy na „Łabędzi szlak”, na
Kisajno. Maciek zarezerwował go jeszcze w maju. Przecież mówiłam
ci, braciszku, że będę na Mazurach w drugiej połowie lipca.
Zauważyłam światło na Tangu, chciałam sprawdzić, kto jest na
nim.- Iwona?! – Beata zdumiona, patrzyła to na dziewczynę to na Kubę.
- Beata?! – równie zaskoczona Iwona podniosła oczy na nową znajomą Kuby.
- Wy się znacie? – zapytał Kuba
- Czy się znamy? Też pytanie, od czterech lat. Jesteśmy w jednej grupie na uczelni. Razem studiujemy i mamy wspólnie pisać pracę magisterską. – Iwona zwróciła się do brata – A tak w ogóle, to jesteśmy przyjaciółkami od początku studiów. Kiedyś ci wspominałam, że mam dobrą koleżankę, która pływa na desce, ale byłeś tak zajęty Marzeną, że nie zwróciłeś uwagi.
- Masz super brata – Beata zaczęła mówić do Iwony – nawet nie masz pojęcia jakiego. Wczoraj uratował mnie na Niegocinie.
- Że Kuba jest super, to wiem, jestem w końcu jego siostrą, ale jakim cudem znaleźliście się razem na „Osesku”?
- Przecież powiedziałam ci, że uratował mi życie na Niegocinie po piekielnym szkwale, a dzisiaj rano zaproponował wspólny rejs do końca lipca. Później ci o tym opowiem.
- Wchodźcie, musimy uczcić to spotkanie – Kuba zaprosił nowoprzybyłych na pokład jachtu.
Para
weszła na jacht, zajmując miejsca w kokpicie. Kuba wyciągnął
butelkę wina z lodówki i nalał do małych szklaneczek. Wypili za
niespodziewane spotkanie i szczęśliwe zakończenie przygody Beaty.
Siedzieli tak, rozmawiając prawie do północy. Opowiadali o sobie,
poznawali się lepiej. Iwona, jako jedyna znała każdego od dawna.
Beata też już kiedyś poznała Maćka, bo razem z Iwoną i Marcinem
czasem spotykali się na wspólnych imprezach.
W
końcu Iwona z Maćkiem wstali i zaczęli się żegnać, wrócili na
Maka. Na odchodnym zaproponowali wspólny rejs na Kisajno. Beata i
Kuba zostali sami. Księżyc dalej rzucał srebrzystą poświatę na
port. Zapanowała całkowita cisza, tylko gdzieś z oddali dochodziło
szczekanie psów. Kuba przygotował w kabinie dziobowej pościel dla
Beaty, sam zamierzając spać na koi przy kambuzie, bo to było jego
ulubione miejsce. Widział z tej pozycji całe wnętrze jachtu a
przez okienko zejściówki – również pomost przy rufie.
Dziewczyna
usiadła na koi koło swojego nowego przyjaciela. Objęła ramieniem
jego głowę i przytuliła policzek do lekko kłującej twarzy. W
milczeniu chłonęli swoją bliskość.
- Kubusiu
– miękkim głosem zaczęła – mogę tak mówić do ciebie?- Jak tylko chcesz.
- Iwonka kiedyś opowiadała mi, że ma starszego brata, który żegluje i że zaraził ją pasją do pływania. Nawet wymieniła twoje imię. W natłoku zdarzeń zupełnie nie skojarzyłam tego z tobą, zresztą na pewno niejeden Kuba jest żeglarzem. Teraz wiem dobrze, kim jesteś. Twoja siostra jest świetną kumpelą. Moja intuicja tym razem mnie nie zawiodła, gdy podpowiadała, że jesteś dobrym facetem.
- Ja też coś słyszałem od Iwony o przyjaciółce żeglującej na desce, nawet kiedyś chyba widziałem cię u niej w domu, ale tylko przelotnie. Minęliśmy się w drzwiach, a ja nie zapamiętałem, przepraszam.
- Nie ma za co, przecież byłeś wtedy zajęty Marzeną, a widziałeś mnie ledwie przez parę sekund. Ale swoją drogą, popatrz, jaki świat mały. Uratował mnie brat mojej najlepszej przyjaciółki, który w dodatku jest chwilowym rozbitkiem życiowym, jak już dziś powiedzieliśmy, a ja też przechodzę ostry zakręt. Chyba udało ci się przeprowadzić mnie przez to zawirowanie i poczułam się bezpiecznie w twoich ramionach. Wiadomość, że jesteś bratem Iwony, tylko potwierdziła moje przekonanie co do ciebie.
Beata
nachyliła twarz do chłopaka i mocno pocałowała go w usta. Kuba
odwzajemnił pocałunek, przyciskając dziewczynę do siebie. Porwała
ich namiętność, niecierpliwie zrzucali ubrania i już nago
wylądowali na koi dziobowej. Tu mieli znacznie więcej miejsca, niż
na Maku. Młoda kobieta błyskawicznie dosiadła kochanka i oddała
się całkowicie seksualnemu pożądaniu. W amoku miłości dążyli
do osiągnięcia szczytu spełnienia, tracąc kontrolę nad sobą.
Członek Kuby dobijał do dna pochwy powodując rozkoszny, lekki ból.
Chłopak pierwszy dotarł do końca. Skurcze jego penisa spowodowały
wzlot Beaty na wyżyny przyjemności. Nabiła się mocno na twardą
męskość Kuby i znieruchomiała w niesamowitym orgazmie, który
wstrząsał całym jej ciałem przez kilkanaście sekund. Opadła
bezwładnie na tors mężczyzny dysząc, jak po długim biegu. Powoli
wracali do rzeczywistości z bardzo dalekiej podróży w krainę
rozkoszy. Leżała na nim obcałowując twarz chłopaka i szepcząc
do ucha:
- Nikt
jeszcze nie wysłał mnie tak daleko.- Może razem kiedyś polecimy w gwiazdy i nie wrócimy na ziemię – wyszeptał Kuba prosto do ucha Beaty.
- A chciałbyś?
- Z tobą, gdzie tylko zechcesz.
Okno
we włazie wpuściło promienie księżyca, które rozjaśniły swym
blaskiem rozanieloną twarz kobiety. Leżeli tak kilka minut w ciszy,
tuląc się do siebie. Beata pierwsza przerwała milczenie:
- Od
osiemnastego roku życia uwielbiam seks. Wtedy pierwszy raz kochałam
się z chłopakiem. Jesteś trzecim mężczyzną w moim życiu, ale
jedynym, który zaprowadził mnie tak daleko, na takie szczyty.- Ja też miałem kilka kobiet, ale żadna nie dała mi tyle radości, takiego uczucia jedności z drugą osobą.
Dziewczyna
podniosła głowę, schyliła się i zaczęła oblizywać członka z
resztek spermy i swojej wilgoci. Kuba gładził delikatnie ręką
włosy kochanki, drugą sięgając między jej uda. Masował gorące
i śliskie krocze, szukając mokrym od śluzu palcem nabrzmiałej
łechtaczki. Dotyk ten spowodował drgnięcie całego ciała Beaty a
z jej ust wydobył się jęk przyjemności. Penis zaczynał
odzyskiwać sprawność i zdecydowanie podnosił żołądź do góry.
Dało to dziewczynie impuls do intensywniejszych pieszczot. Po chwili
położyła się na plecach i rozchyliła uda zapraszając go do
swego intensywnie różowego, rozpalonego wnętrza. Kuba jednym
pchnięciem wszedł do środka. Pochwa kobiety otuliła członka
gorącą miękkością. Kilka wolnych, długich posunięć wywołało
głośną rozkosz dziewczyny. Zamarli na chwilę w bezruchu,
napawając się pełnym zjednoczeniem dwóch ciał i całując
zapamiętale. Po chwili zaczął wiercić miednicą wbijając członka
najdalej, jak mógł, co doprowadziło Beatę do jęków zadowolenia.
Przyspieszył ruchy i po kilku minutach znowu zatracili się w
ekstazie. Kobieta rzucała głową po poduszce. Tym razem wspólnie
dotarli na szczyty rozkoszy. Razem drżeli jak rażeni prądem,
nieprzytomni z radości spełnienia. Spleceni miłosnym uściskiem
opadli na koję i zasnęli.
Obudził
ich chłód wdzierający się do kabiny przez uchylony właz w
pokładzie. Kuba zamknął klapę i sięgnął po kołdrę. Ponownie
zasnęli przytuleni do siebie, bezpieczni swoją miłością.
Wczesnym
rankiem słońce radośnie sięgnęło złotymi promykami twarzy
obojga, budząc ich światłem i ciepłem wstającego dnia. A oni,
ciągle sobą nienasyceni, powitali go miłością na dobry początek
wspólnej drogi. Przyjemnie zmęczeni leżeli, grzejąc swoje ciała
w tej słonecznej kąpieli. Jeszcze godzinę spali, ale nagrzana już
kabina wygoniła ich na zewnątrz. Port zaczynał budzić się do
życia. Dzieci krzyczały, biegając po nabrzeżu, a rodzice
nawoływali je na śniadanie. Pierwsze jachty, pyrkocząc silnikami,
wychodziły przez krótki kanał na Bełdany. Kuba przygotowywał
gorącą, pachnącą kawę, a Beata zajęła się robieniem
smakowitych kanapek z wędliną, żółtym serem, szczypiorkiem i
pomidorami. Posileni i wzmocnieni kawą rozpoczęli przygotowania do
wypłynięcia. Nie spieszyło im się.
Kuba
poszedł do bosmana zapłacić za cumowanie w porcie i uzgodnić
postój samochodu na parkingu do końca lipca. Spotkał tam Maćka i
razem wrócili na pomost. Mak wypożyczony przez niego okazał się
być tym samym, na którym dwa dni temu chłopak wyłowił Beatę z
jeziora Niegocin.
- To
dobra łódka – zapewnił chłopaka Iwony – przeprowadzałem ją
z Giżycka do tego portu. Świetnie żegluje na wiatr, jest szybka.
Wszystko sprawne, przekonałem się osobiście, ratując
przedwczoraj Beatę. Możecie spokojnie płynąć.- To co? – zapytał Maciek – płyniemy razem na Kisajno?
- Jasne, będzie weselej w dwie załogi – odpowiedział Kuba – prawie rodzinny rejs.
- Jeszcze musimy wpaść do Mikołajek po zakupy.
- To się tam spotkamy i ustalimy dalszy plan. Wychodzimy z portu za mniej więcej godzinę.
- My zaraz, już jesteśmy gotowi.
- To do zobaczenia Mikołajkach!
Kuba
wrócił na „Oseska”, gdzie zastał siostrę trajkoczącą z
przyjaciółką. Obie roześmiane i zadowolone z niespodziewanej
możliwości spędzenia razem kawałka wakacji.
- Beata
opowiedziała mi wszystko, jestem dumna z ciebie, braciszku. –
Iwona wspięła się na palce i pocałowała brata w policzek. –
Dokąd płyniemy? Widziałam, jak rozmawiałeś z Maćkiem, pewnie
coś już ustaliliście.- Na razie do Mikołajek na zakupy, a potem pewnie do „Zimnego kąta”. Byłaś tam już?
- Nie.
- Piękne, ciche miejsce z dala od zatłoczonych szlaków – objaśnił siostrze – Maciek chyba zna tę zatokę.
- Coś mi mówił o spokojnej zatoce na północnych Mazurach. Tak przy okazji, nazwaliśmy Maka „Krezus” na czas naszego pływania. To na cześć bogactwa uczuć, które nas łączą. Idę do niego, bo trzeba ruszać.
- To do zobaczenia w Mikołajkach.
- Cześć.
Beata
czekała na Kubę z kubkiem świeżej, aromatycznej kawy. Na chwilę
usiedli w kokpicie przyglądając się załogom przygotowującym
swoje jednostki do wyjścia na wodę. W milczeniu cieszyli się
perspektywą wspólnego spędzenia czasu. Słońce świeciło wysoko
na niebie, gdy ruszali razem w pierwszy wspólny rejs na „Osesku”,
który na prawie dwa tygodnie miał stać się ich domem. Wiał
niezbyt silny, ale stabilny południowo-zachodni wiatr, więc po
wypłynięciu z kanału portowego postawili żagle, kierując dziób
Tanga na północ i baksztagiem – pełnym kursem prawie z wiatrem
pomknęli w stronę Mikołajek, miejsca spotkania z Makiem.
Sternik
nie miał zbyt dużo roboty z prowadzeniem „Oseska”, więc
wystawił twarz do słońca i korzystał w pełni z ciepła jego
promieni. Beata położyła się na dachu kabiny, a opalając plecy
patrzyła na chłopaka za sterem, podziwiając spokój z jakim
prowadził jacht. Kuba uważnie obserwował jezioro, aby nie
doprowadzić do jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Od czasu do czasu
uśmiechał się do leżącej przed nim dziewczyny, wywołując tym
samym uśmiech na jej twarzy. W Mikołajkach spotkali Iwonę i Maćka,
zrobili zakupy na cały tydzień, a w porcie nabrali wodę do
zbiorników jachtów, opróżniając też kasetę sanitarną ze
ścieków.
Po
południu zdążyli dopłynąć do Jagodnego, gdzie zatrzymali się
na noc przy piaszczystym brzegu. Korzystając z czystego zejścia do
wody, cała czwórka postanowiła popływać. Przyjemnie chłodna
woda, nagrzana całodniowym słońcem, studziła gorące ciała
żeglarzy. Śmiechom i zabawom nie było końca. Odświeżeni, ale
głodni, wspólnie przygotowali obiad. Dziewczyny nawet zrobiły
deser ze świeżych malin, biszkoptów i bitej śmietany kupionych w
Mikołajkach. Kuba do tego zaparzył w ekspresie znakomitą czarną
kawę. Siedząc w kokpicie „Oseska” ustalali plany na najbliższy
czas. Razem popłyną do „Zimnego Kąta” na kilka dni, a potem
Kuba z Beatą chcieli zobaczyć rezerwat kormoranów na jeziorze
Dobskim i wrócić na Niegocin, z którego mogli przepłynąć na
Buwełno, piękne rynnowe jezioro we wschodniej części Mazur,
rzadko odwiedzane ze względu na wąskie wejście i konieczność
położenia masztu pod mostem. Mieli nadzieję na trochę samotności
z dala od głównych szlaków. Potrzebowali tego, żeby spokojnie
porozmawiać o przyszłości, która już zaczynała rysować się w
ich głowach, nacieszyć sobą i lepiej poznać. Iwona z Maćkiem
zamierzali wrócić na południe i zatrzymać na Ryńskim, a jeżeli
pogoda (głównie wiatr) pozwoli, to jeszcze na Nidzkim odwiedzić
rodzinę Maćka na polu namiotowym w Krzyżach, nad Zatoką
Zamordeje.
Późnym
wieczorem żeglarze z Tanga poszli na spacer wzdłuż brzegu . Para
szła przytulona, nad nimi gwiaździste niebo odbijało się w
spokojnej, gładkiej jak lustro, tafli jeziora a księżyc oświetlał
wąską ścieżkę. Z okolicznych łąk dochodził zapach świeżo
skoszonej trawy. Po powrocie zdecydowali się na wieczorną kąpiel.
Pływanie przy świetle księżyca, w spokojnej wodzie, dało im
przyjemne odprężenie po całym dniu na łodzi.
Jeszcze
usiedli na chwilę w kokpicie i zawołali Iwonę z Maćkiem na
wieczorną pogawędkę. Napili się razem chłodnego piwa,
kontemplując nocną ciszę przerywaną co chwilę krótkim pluskiem
wody. To szczupaki żerowały blisko brzegu, polując na mniejsze
płotki. Około północy rozeszli się na swoje jachty.
- Musimy
zachowywać się cicho – stwierdziła Beata.- No tak, mamy sąsiadów. – Kuba pocałował dziewczynę.
- Chodź, przytul się do mnie – poprosiła.
W
kabinie było dość ciepło, rok temu Kuba wyłożył burty „Oseska”
piankową matą izolacyjną, żeby nie nagrzewały się od słońca,
równocześnie chroniąc wnętrze przed utratą ciepła w nocy.
Rozebrani do naga wsunęli się pod cienką kołdrę. Ledwo
przyłożyli głowy do poduszki natychmiast zmorzył ich sen. .
Rano
obudziło ich słońce wesoło zaglądające przez okienko.
Zaświeciło prosto na głowę Beaty, rozświetlając miedzianym
odblaskiem jej włosy rozrzucone na pościeli. Leniwie przeciągnęła
się i powitała uśmiechem Kubę, który powoli wyzwalał swoje
ciało z sennej niemocy. Przygarnął kobietę i pocałował za
uchem. Odwróciła głowę i złożyła czułego całusa na ustach
towarzysza.
- Dzień
dobry.- Dzień dobry moja miła – Kuba odpowiedział szeptem.
- Mam nadzieję, że się wyspałeś – dodała.
- Ja tak, a ty? – odpowiedział pytaniem.
- Doskonale, zaraz się przekonasz.
Po
tych słowach zanurkowała pod kołdrę i wzięła jego penisa do
ust, równocześnie podsuwając mu swoje krocze do twarzy. Pieścili
swoje ciała przez kilka minut, zachowując ciszę. Po chwili Kuba
zalał usta kochanki gorącym nasieniem, a ciało Beaty przeszedł
dreszcz orgazmu. Zadowolona usiadła i przyciągnęła chłopaka do
siebie.
- Cudowny
poranek, ja chcę tak codziennie – powiedziała, patrząc mu w
oczy.- Masz to jak w banku – odparł z radością.
- Idziemy do wody. – Wstając, pociągnęła Kubę za rękę.
Włożyła
bikini, on granatowe kąpielówki i wyszli na słońce. Iwona z
Maćkiem już się chlapali. Natychmiast dołączyli do nich,
nurkując w orzeźwiającej wodzie. Po kąpieli, przebrani w suche
rzeczy, zjedli śniadanie i przygotowali „Oseska” do rejsu. Z
załogą „Krezusa” mieli spotkać się przy moście obrotowym na
kanale w Giżycku, około południa. Wiatr, podobnie jak wczoraj,
wiał z południowego zachodu. Kuba przekazał ster Beacie, sam
oddając się błogiemu lenistwu w lipcowym słońcu. Dziewczyna
znakomicie dawała sobie radę z Tangiem. W pół godziny dopłynęli
do Kuli, gdzie pod mostem można przejść tylko z położonym
masztem. Sprawnie wykonany manewr zajął im tylko kilkanaście minut
i dalej pod pełnymi żaglami, z Beatą przy sterze, skierowali jacht
w stronę Giżycka. Niegocin powitał ich drobną falą, łagodnie
kołysząc „Oseskiem”. Dzisiaj bez przygód pokonali jezioro i w
samo południe przycumowali do brzegu kanału Łuczańskiego,
łączącego Niegocin z jeziorem Kisajno. Popijając gorącą kawę,
czekali na Iwonę i Maćka. Po dwudziestu minutach „Krezus”
przybił koło „Oseska”. Kuba z siostrą zostali na łodziach, a
Beata z Maćkiem poszli do sklepu.
- Kuba
– zaczęła Iwona – musisz mi opowiedzieć wszystko po kolei,
jak to się stało, wtedy, z tym szkwałem. Beata krótko opisała
mi tę sytuację, ale nie wszystko zrozumiałam.- Zauważyłem ciemną chmurę i spodziewałem się uderzenia wiatru. Wszystkie jachty pouciekały do brzegu, a ja zobaczyłem ten mały żagiel. Popłynąłem w tamtą stronę, ale nie zdążyłem, bardzo silny szkwał wywrócił deskę i połamał jej maszt. Na szczęście po kilkunastu minutach znalazłem się przy niej i udało mi się wyłowić i ją, i sprzęt. Podrzuciłem Beatę do Rydzewa i zostałem tam na noc. Rano zaproponowałem wspólny rejs i tyle.
- Dość lakonicznie – stwierdziła – a wyglądacie na parę zakochanych.
- To już inna historia, wieczorem tego dnia odbyliśmy długą rozmowę. Zaiskrzyło między nami i została na noc u mnie.
- Oj, braciszku! Nieładnie. – Siostra udawała złą, ale jej wesołe oczy temu zaprzeczały. – Cieszę się, że już porzuciłeś smutki. Mam nadzieję, że Marzena wywietrzała ci z tej upartej głowy.
- Z tego już się otrząsnąłem, a spotkanie Beaty jeszcze bardziej poprawiło mi humor.
- Tylko uważaj na nią Kubusiu, to bardzo wrażliwa i delikatna dziewczyna.
- Tak jest, siostrzyczko! – zdecydowanie i z radością zapewnił Iwonę.
Po
kilkunastu minutach Beata i Maciek wrócili obładowani zakupami.
Załogi rozeszły się na swoje jednostki. Żeglarze położyli
maszty na łódkach i czekali już tylko na otwarcie mostu. Ten most
jest otwierany co pół godziny, żeby statki i łodzie mogły
przepłynąć kanałem. Tylko kajaki i małe żaglówki bez kabin
przechodziły pod zamkniętym przęsłem. W ciągu niecałej godziny
znaleźli się u wrót Kisajna. Postawili maszty i wzięli kurs na
zachodnią stronę jeziora. Pogoda dalej pozwalała na spokojną
żeglugę. Wiatr zmienił nieco kierunek i wiał teraz ze wschodu,
podnosząc fale, które kołysały jachtami. Większość żeglarzy
płynęła na północny wschód, w stronę jeziora Dargin i dalej do
Węgorzewa. Po prawie dwóch godzinach dotarli na północno-zachodni
kraniec Kisajna, do zatoczki wcinającej się jak mały fiord na
kilometr w głąb lądu, zwanej „Zimnym Kątem”. Tam zatrzymali
się przy niedużej polanie. Miejsce przygotowane do biwakowania, na
środku okopany, niewielki krąg na ognisko, wzmocniony kilkoma
płaskimi kamieniami i kilka pni drzew ułożonych dookoła,
przeznaczonych do siedzenia. Na brzegu ktoś zbudował pomost, z
którego można było łowić ryby. Całości dopełniały dwa
drewniane stoły i ławy po dachem, w pobliżu ogniska. Nawet dwa
razy w tygodniu pojawiał się tam sklep objazdowy z pieczywem,
napojami i innymi, potrzebnymi turystom, rzeczami.
Obok
tego małego pomostu stały już dwa jachty, jednakowe Sasanki 620,
więc przyjaciele przywitali się i zapytali, czy mogą dobić. To
taki żeglarski obyczaj, poprosić o pozwolenie wcześniej przybyłe
załogi. Przycumowali do brzegu trochę dalej, żeby nie
przeszkadzać. W tym miejscu zamierzali pozostać najbliższe dwa,
może trzy dni. Spokój, czysta woda i piękna przyroda dawały
odpoczynek ludziom zmęczonym codzienną gonitwą w mieście. Po
sklarowaniu osprzętu na postój Kuba rozpiął jasny, płócienny
daszek nad kokpitem „Oseska”. To dawało wytchnienie od palącego,
lipcowego słońca. Iwona zaprosiła załogę Tanga na obiad. Maciek
przygotował wspaniałe kotlety z indyka z ryżem i sałatką z
pomidorów, papryki i ogórków. Wszystkim bardzo smakowało, a na
deser dostali dobrą kawę i ciasto drożdżowe upieczone przez Iwonę
jeszcze w Warszawie.
Wieczorem
spotkali się przy ognisku z przybyłymi wcześniej żeglarzami.
Opowiadali oni o pamiętnym szkwale na Niegocinie sprzed czterech
dni. Ledwo zdążyli uciec do brzegu. Ich znajomi stracili żagle i
musieli zakończyć urlop wcześniej.
- Widzieliśmy
jakąś akcję jednej żaglówki na środku jeziora, chyba jakiś
surfer przewrócił się na tym wietrze – powiedziała młoda
kobieta z Sasanki.- Tak, to właśnie ja straciłam maszt – Beata poinformowała siedzących przy ogniu, a wskazując na Kubę – uratował mnie ten, który siedzi koło mnie.
- Już miałem popłynąć w twoją stronę, ale zobaczyłem, że Mak już skierował dziób w tamtym kierunku – powiedział starszy mężczyzna.
- Kuba – przedstawił się bohater opowieści i wskazał na uratowaną – a to jest Beata.
- Jerzy i moja córka, Karolina. Na pokładzie została jeszcze moja żona, Wanda. Za chwilę dołączy do nas.
Załogę
drugiej łodzi stanowiło młode małżeństwo, Ewa i Bartek,
przyjaciele Karoliny. Iwona z Maćkiem też się przedstawili, jako
„prawie” małżeństwo, czym wywołali wybuch śmiechu u Beaty i
Kuby.
- Z
czego się tak śmiejecie? – zapytał Bartek.- Bo Iwona to moja siostra, a ja nic nie wiem o jej tak poważnych planach – odpowiedział, nie mogąc powstrzymać wesołości Kuba – pierwszy raz to słyszę.
- Po wakacjach zamierzam poprosić Iwonę o rękę – z udawaną powagą powiedział Maciek.
- W takim razie muszę z tobą poważnie porozmawiać. – Kuba groźnie popatrzył na chłopaka Iwony.
Tymczasem
pani Wanda usiadło obok męża i spytała, dlaczego im tak wesoło.
Karolina opowiedziała matce o rozmowie przy ognisku. Wszyscy
spędzili bardzo miły wieczór. Jerzy znał świetnie Mazury,
podobnie jak Kuba, bo pływał już od wielu lat. Całe towarzystwo w
ciągu dosłownie paru godzin zaprzyjaźniło się, różnica wieku
pomiędzy rodzicami Karoliny a resztą młodych ludzi nie stanowiła
żadnej przeszkody. Jerzy wypytywał Kubę o akcję na Niegocinie,
którą obserwował przez lornetkę. Dobrze po północy rozeszli się
na swoje jachty, zadowoleni z miłego wieczoru.
Na
Maku Maciek z Iwoną rozmawiali jeszcze przez chwilę. Przygotowując
się do snu, Maciek powiedział:
- Wiesz,
ta Karolina wydaje mi się znajoma, już ją kiedyś spotkałem.- Oj, uważaj, to ładna laska. – Dziewczyna pogroziła mu palcem.
- Możesz czuć się bezpieczna, jesteś dla mnie całym światem, nie chcę innej – zapewnił ją.
Pocałowali
się namiętnie. Nagle Maciek powiedział:
- Już
wiem, ona jest w drugiej grupie na uczelni. Nie mamy razem zajęć,
ale czasem widujemy się na korytarzu.- A wiesz, że ona przypatrywała się tobie przy ognisku?
- Tak? Nie zauważyłem. Kocham ciebie i tylko ciebie! Nie rozglądam się za innymi.
- Twoje szczęście – z naciskiem powiedziała Iwona.
Maciek
przytulił Iwonę całując ją w szyję, a ona wsunęła rękę w
jego bokserki. Zacisnęła lekko dłoń na stojącym członku.
Chłopak sięgnął do piersi dziewczyny i ugniatał delikatnie
sprężyste ciało ukochanej. Ich podniecenie rosło i dość szybko
pozbyli się resztek odzieży. Początkowo spokojnie pieścili ciała,
ale oboje uwielbiali wprost pozycję „69”, więc szybko położyli
się na koi i poszły w ruch usta i języki. Tuż przed granicą
orgazmu Maciek wszedł w rozgrzane i wilgotne ciało Iwony. Poddali
się pożądaniu, a prawie niekontrolowane ruchy doprowadziły ich do
rozkoszy w ciągu kilku minut. Oznajmili to stłumionymi jękami i
silnymi skurczami ciał. Po kilku chwilach spokojny sen ogarnął
kochanków.
Beata
z Kubą postanowili jeszcze zażyć nocnej kąpieli w jeziorze. Tango
stało za kępą krzewów, które oddzielały je od reszty łodzi,
więc rozebrani do naga wskoczyli do chłodnej wody. Pływali cicho,
zmywając z siebie trudy upalnego dnia. Po małej drabince wrócili
do kokpitu. Zaczęli nawzajem wycierać mokre ciała. Zanim
wylądowali w koi, już byli napaleni na siebie. W kabinie dziewczyna
uklękła i wypięła pupę w kierunku Kuby. Ten wszedł zaraz w
śliską już pochwę i, szybko poruszając biodrami, doprowadził
swoją ukochaną do wspaniałego końca. Beata zagryzała róg
poduszki, żeby głośno nie krzyczeć. Padli na prześcieradło
dochodząc do równowagi. Leżąc i przytulając się, usłyszeli
dziwne odgłosy z Sasanki stojącej za krzewami.
- To
chyba Bartek z Ewą nie próżnują – Kuba szepnął towarzyszce
do ucha.- Pewnie tak – odparła.
Po
chwili zmorzył ich sen. W środku nocy obudziło ich bębnienie
kropel na pokładzie. To przechodził letni deszcz. Nagły błysk
rozdarł ciemności i grzmot pioruna wstrząsnął Beatą.
- Boję
się burzy, obejmij mnie – poprosiła, przysuwając się.- Tu ci nic nie grozi, ta burza jest daleko – powiedział Kuba – jakieś dwa kilometry od nas.
- Ale i tak się boję.
- Ciiiii, maleńka – chłopak czule przemawiał do ucha, obejmując ramionami jej drobne ciało.
Dziewczyna
mocno przywarła do mężczyzny, jakby chciała schować się przed
piorunami, a nawet całym światem. Gorący dotyk kochanki spowodował
nagły przypływ podniecenia u jej towarzysza. Jego ciało
zareagowało natychmiast, penis podniósł się i zaczął napierać
na podbrzusze Beaty. Ta wierciła biodrami potęgując erekcję. Kuba
odwrócił ją plecami do siebie i wsunął dłoń między uda,
nakrywając nią krocze i palcem drażnił łechtaczkę. Każdy
grzmot wstrząsał ciałem kobiety. W końcu wszystko ucichło, tylko
deszcz miarowo uderzał w pokład jachtu. Dziewczyna podkurczyła
nogi, wystawiając śliskie wejście do pochwy w kierunku naprężonego
członka. Ten wśliznął się do gorącego wnętrza. Powolne ruchy
wyzwalały delikatne sapnięcia przyjemności. Kochali się wolno,
chcąc przedłużyć przyjemność, chwilami pozostając w bezruchu.
Po kilkunastu minutach oboje, w jednym momencie przeżyli głęboki,
choć spokojny orgazm. Odprężeni i uspokojeni, zapadli w mocny sen.
Słoneczny
poranek przywitał żeglarzy ciepłem i powiewem wiatru, szumiącym w
liściach drzew rosnących wokół polany. Tylko mokre pokłady łodzi
i kapiące z krzewów krople wody przypominały o nocnej ulewie.
Zapowiadał się wspaniały, letni dzień. Wanda i Jerzy wcześnie
poszli na spacer do pobliskiego lasu i przynieśli koszyk malin.
Reszta towarzystwa spała prawie do dziesiątej. Po śniadaniu
wszyscy zebrali się na kawę przy stole pod daszkiem, w jedynym
suchym miejscu na lądzie. Każdy dostał miseczkę świeżutkich,
pachnących lasem malin.
Cały
dzień upłynął pod znakiem wakacyjnego lenistwa, kąpieli w
jeziorze i rozmów. Karolina przez cały czas przyglądała się
Maćkowi, usiłując przypomnieć sobie, skąd go zna. W końcu
chłopak powiedział:
- Studiujemy
na jednym wydziale i tym samym roku, ale w różnych grupach.
Spotykałem cię na korytarzu i stąd się znamy, już wczoraj sobie
przypomniałem.- No jasne! Wczoraj wydawało mi się, że już się widzieliśmy, ale nie byłam pewna.
- Ale spotkania! Najpierw Iwona i Beata w porcie, a teraz my na tym odludziu – powiedział Maciek, dodając – świat jest jak jeden grajdołek.
Po
obiedzie Ewa z Bartkiem zaprosili wszystkich na kawę i ciasto.
Siedzieli przy stole, a pani Wanda wstała i powiedziała głośno:
- Przestańcie
mówić do mnie i Jerzego per „pani” i „pan”, Wanda jestem i
tyle!- Jurek – dodał jej mąż.
Wstał
i przyniósł ze swojego jachtu butelkę koniaku. Nalał do małych,
pękatych kieliszków, po czym wypili zbiorowy „bruderszaft”.
Wesołe rozmowy trwały do późnego wieczora. Beata z Kubą
postanowili następnego dnia popłynąć na Buwełno i tam spędzić
dwa albo trzy dni tylko we dwoje. Potrzebowali czasu tylko dla
siebie, a do tego pragnęli spokoju.
Następnego
ranka nadciągnęły chmury, ale chwilowo nie padało. Po wczesnym
śniadaniu sklarowali „Oseska” do rejsu i pożegnali
pozostających w zatoczce przyjaciół, którzy dopiero zaczynali
dzień. Dość silny, zachodni wiatr wypełnił żagle Tanga,
pozwalając na szybką żeglugę.
- Możemy
zahaczyć o Sztynort? - zapytała Beata.- Oczywiście, przecież nie mamy żadnych wiążących terminów – odpowiedział Kuba.
- Ciekawy port, ze starym budynkiem. Widziałam kiedyś zdjęcia. Jeszcze tam nie byłam, a chciałabym to zobaczyć.
- Zjemy tam obiad w starej baszcie.
- Zgoda. – Dziewczyna uśmiechnęła się do sternika.
Port
w Sztynorcie stanowi małe, naturalne jeziorko połączone krótkim
przejściem z jeziorem Dargin. Dobre schronienie dla jachtów w
czasie burz. Podobnie jest w Piaskach, ale tam port jest sztucznie
wykopany i połączony kanałem z jeziorem Bełdany. W gospodzie
zjedli wspaniałe pierogi i popłynęli w kierunku Giżycka. Tym
razem ominęli samo miasteczko pokonując Kanał Niegociński, stare
połączenie Kisajna z jeziorem Niegocin, prowadzące przez
niewielkie jezioro Tajty. Późnym popołudniem zakotwiczyli w
pobliżu przesmyku z Niegocina na Buwełno. Gęste chmury nadal
zakrywały niebo, ale wiatr osłabł i pododował tylko lekkie
odgłosy fałów obijających się o maszt. Chłód wieczoru kazał
im zamknąć się pod pokładem „Oseska”. Kuba uruchomił gazowy
piecyk, podgrzewający wodę w kabinie sanitarnej. Po kolacji i
ciepłym prysznicu usiedli przy stoliku w kabinie, napawając się
wieczorną ciszą przerywaną rzadkim pluskiem małych fal o kadłub
łódki. Beata pierwsza przerwała milczenie:
- Gdzie
mieszkasz w Warszawie?- Na Rakowcu, przy Sanockiej. Mam tam małe mieszkanie po babci, dwa pokoje z kuchnią, czterdzieści metrów.
- To daleko ode mnie, bo ja na Bielanach przy Cegłowskiej, niedaleko szpitala. Ciężko będzie się spotykać, a już wiem, że będzie mi brakowało ciebie na co dzień.
- To przeprowadź się do mnie, będziesz miała piętnaście minut na uczelnię autobusem.
- Moi rodzice chyba nie pozwolą, są dość tradycyjni w poglądach. A i ja sama też muszę to jeszcze przemyśleć, bo to wszystko potoczyło się za prędko. Dziś nie jestem w stanie ci nic obiecać, ale nie jest to takie całkiem niemożliwe. Kocham cię, Kubusiu. Jak już powiedziałam, wskoczyłam w związek z tobą bez zastanowienia, oddałam ci się pod opiekę jeszcze w Rydzewie.
- Nie będę naciskał. Mamy czas. Przynajmniej do końca września, jak masz wakacje. Później zobaczymy. W każdym razie, możesz liczyć na własny pokój i spokój do nauki u mnie. O kasę bądź spokojna, stać mnie na utrzymanie ciebie. Zarabiam wystarczająco dobrze, żeby nie wydawać całej pensji w ciągu miesiąca.
- Kusisz mnie. – Beata przytuliła twarz do policzka Kuby.
- Bo cię kocham! – chłopak wziął dziewczynę w ramiona i zaczął całować po całej twarzy.
Poddała
się jego pieszczotom i sama odwdzięczyła głębokim pocałunkiem w
usta. Języki walczyły w miłosnym splocie, a ręce szukały
kontaktu z ciałami kochanków. Niecierpliwe dłonie mężczyzny
mocno ugniatały kobiece piersi, szczypiąc stwardniałe brodawki.
Krzyknęła z bólu pomieszanego z przyjemnością, a jej palce
zacisnęły się na twardym członku. Opadli na materac, nie
zaprzestając pieszczot, a po chwili ściągnęli ubrania i nagi Kuba
przygniótł ją do koi. Poczuła strużkę śluzu spływającą
między pośladki. Była gotowa na przyjęcie penisa. Wszedł między
gorące i mokre płatki, bez oporu dobijając do sklepienia pochwy.
Beata drgnęła i uniosła biodra na spotkanie, przyjmując męskość
najgłębiej jak mogła. Zatracili się w miłosnych zapasach, głośno
dając znać o rozkoszy, która zabrała ich w daleką podróż.
Ekstaza spełnienia przyszła równocześnie, wyginając ciała w
skurczu orgazmu. Znieruchomieli, leżąc nadal połączeni w uścisku
żądzy, która nie zamierzała odejść. Dopiero po kilku minutach
Kuba zsunął się z kobiety, powracając z dalekiej podróży.
Westchnęła cicho, podniosła głowę i spojrzała błyszczącymi
oczami na ukochanego.
- Który
to już raz wysyłasz mnie tak daleko?- A ty zabierasz mnie ze sobą – odparł szeptem.
Ale
jeszcze nie mieli dosyć miłości tego wieczora. Leżąc w ciszy,
zbierali siły na drugi etap. Jej głowa spoczywała na męskiej
piersi, a on gładził posklejane potem, brązowo-miedziane włosy.
Ta noc należała do nich. Wolnym ruchem Beata otoczyła palcami
opadłą męskość wywołując ponowny napływ krwi do członka.
Powoli rósł, wyprężając się po kilku minutach. Ręka mężczyzny
nakryła napuchnięte od seksu krocze, mokre od spermy i śluzu.
Palec dotknął wysuniętej spomiędzy małych warg łechtaczki.
Kobieta drgnęła pod tym dotykiem, mocniej drażniąc penisa. Wolno
przekręciła się na brzuch wypinając pupę.
- Chodź
od tyłu – zaprosiła kochanka – w tę drugą dziurkę. Chcę
spróbować, jeszcze tego nie robiłam.
Przyłożył
jeszcze mokrego penisa do brązowego, pokrytego śliską wilgocią
otworu i naciskając, pokonywał opór zwieracza, zagłębiając się
w ciasny tunel. Po kilkunastu ruchach ponad połowa jego długości
znalazła miejsce w gorącym wnętrzu ukochanej. Poruszał biodrami
wolno, żeby nie sprawiać bólu. Ciało dziewczyny ogarnęła trudna
do opisania przyjemność, którą oznajmiała krótkimi okrzykami w
rytm pchnięć. Kuba palcami pocierał małe wargi sromowe, co jakiś
czas zahaczając o nabrzmiały, najczulszy punkt. Drugi wzlot na
wyżyny przyjemności spadł nagle, Beata wygięła się w łuk
unosząc głowę, kochanek jęknął i napełnił dziewczynę,
pompując nasienie w jej wnętrze. Nie rozłączając ciał, położyli
się na boku i sięgnęli po koc. Nakryci, już odprężeni, zasnęli
twardym snem na wąskiej koi.
Nad
ranem, kiedy cały świat jeszcze spowity był mrokiem nocy,
przenieśli się do dziobowej koi, na wygodniejsze miejsce. Ciągle
nie mieli dość seksu. Ich ciała w dalszym ciągu pragnęły
pieszczot. Kochali się już trzeci raz tej nocy. Po raz kolejny Kuba
wysłał Beatę na orbitę seksualnej rozkoszy.
Rankiem
obudził ich szum deszczu. „Osesek” myszkował po wodzie na
kotwicy. Nadzy żeglarze rozkoszowali się ciepłem wygrzanej koi.
Nie mieli ochoty opuszczać przytulnej kabiny. Na szczęście
„Osesek” wyposażony w toaletę i inne udogodnienia pozwalał
cieszyć się możliwością życia wewnątrz bez konieczności
wychodzenia na zewnątrz w taki paskudny dzień. Zaczął się szósty
dzień wspólnej wyprawy po jeziorach, a oni nie mieli siebie dosyć.
Beata, chcąc zrobić przyjemność ukochanemu, pieściła jego
męskość uniesioną w porannym wzwodzie, po czym dosiadła go i
ujeżdżała, nabijając się głęboko, aż do samego dna. Kuba,
trzymając dłonie na piersiach kochanki, masował palcami
powiększone z podniecania, twarde jak kamyki, brodawki. I znów nie
musieli długo czekać na rozkosz. Ciała przywarły do siebie w
orgazmie i opadli na posłanie zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi.
Zapadli w krótką drzemkę.
- Beatko
– Kuba obudził się po kilku minutach. – Zrobię śniadanie.- Dobry pomysł, jestem głodna – odpowiedziała.
- Na co masz ochotę? – zapytał.
- Kawę z mlekiem i kanapkę z pomidorem.
- Daj mi dziesięć minut.
Wstał,
nie ubierając się, nastawił ekspres na kuchence i przygotował
kilka kanapek. Po kilku minutach we wnętrzu jachtu rozszedł się
aromat świeżej kawy. Beata zniknęła na chwilę w łazieneczce i
usiadła przy stoliku pod masztem. Posiłek po takiej nocy smakował
wybornie, w kilka chwil opróżnili talerze. Deszcz przestał bębnić
o dach kabiny i Kuba wyjrzał przez zejściówkę na ponure,
zachmurzone niebo, odbijające się w gładkim jak lustro jeziorze.
Na zachodzie widoczny był czysty błękit nad horyzontem. To mogło
zwiastować poprawę pogody. Rzeczywiście, po godzinie rozjaśniło
się, a słońce nieśmiało wyjrzało zza porozrywanych chmur.
Postanowili ruszyć na Buwełno. Z położonym masztem, na silniku,
przepłynęli przesmyk pomiędzy jeziorami. Zobaczyli długie, wąskie
jezioro o brzegach porośniętych lasem. W oddali, przy zachodnim
brzegu stał jakiś jacht. Na wodzie nie było żadnego żagla.
Sternik postawił maszt. Powiew ledwo wypełniał płótna, a łódka
leniwie posuwała się do przodu. Po dwóch godzinach osiągnęli
dopiero połowę długości tego niezbyt dużego jeziora. Słońce co
chwilę znikało za pojedynczymi chmurkami. Na wschodnim brzegu
znaleźli przerwę w trzcinach z maleńką polanką. Tam
przycumowali. Z tego miejsca mogli widzieć całe jezioro. Las
podchodził do samego brzegu, tylko w tym miejscu tworzył jakby
zatoczkę w drzewach porośniętą trawą.
Po
obiedzie spacerkiem zwiedzili okolicę, nawet znaleźli parę krzaków
malin z dojrzałymi owocami. Wspaniały, pachnący deser. W promieniu
kilkuset metrów żadna, nawet najmniejsza ścieżynka nie prowadziła
w głąb lasu. Poczuli się swobodnie w tym uroczym zakątku i
zamierzali spędzić tu co najmniej dwa dni z sześciu, które
pozostały do końca lipca. Na powrót do Piasek wystarczały dwa
dni. Pod wieczór niebo oczyściło się zupełnie z chmur i mogli
bez przeszkód obserwować słońce, które znikało za horyzontem.
Beata, oparta o ramię partnera, zakomunikowała cichym głosem:
- Mam
okres, nici z kochania dzisiaj i jutro.- Przecież to normalne, raz na miesiąc zdarza się każdej kobiecie. – Kuba przyciągnął ją do siebie i pocałował.
- Boli mnie wszystko w środku, mogę być nieznośna.
- Jakoś przeżyję, nie martw się. Zaraz włączę podgrzewanie wody w łazience, będziesz miała ciepłą do mycia. – Chłopak wstał i zszedł pod pokład uruchomić piecyk.
- Dziękuję ci – powiedziała spokojnie.
Siedzieli
w ciszy wieczoru przerywanej jeszcze zamierającymi odgłosami
dziennego życia lasu. Gwiazdy zaczynały migotać na granatowym
niebie odbijając się w lustrzanej tafli jeziora. Zapadające
ciemności wygoniły ich z kokpitu do kabiny oświetlonej ciepłym
blaskiem małej lampki na grodzi. Spokój wieczoru i zmęczenie
ostatnią nocą sprowadziły na kochanków mocny, odświeżający
sen.
Obudzili
się dopiero koło dziesiątej, wypoczęci i głodni. Po śniadaniu
Beata została w łóżku zwinięta w kłębek. Dół brzucha bardzo
ją bolał. Źle znosiła miesiączki, jedynym pocieszeniem było, że
to minie za kilka godzin. Kuba zajął się przeglądem łodzi,
porządkami i myciem pokładu. Obiad podał dziewczynie do łóżka.
Na szczęście upał nie przeszkadzał, bo jeszcze rześkie po
wczorajszym deszczu powietrze wpadało do kabiny, a cień lasu nie
pozwalał na zbytnie nagrzanie jachtu. Późnym popołudniem ból
ustąpił. Wyszła do kokpitu, gdzie ukochany czytał książkę.
- Co
czytasz?- Stiega Larssona „Dziewczyna, która igrała z ogniem”. Można zapomnieć o całym świecie, takie ciekawe.
- Wiem, już przeczytałam, w trzy dni prawie osiemset stron.
- Lepiej się czujesz? – zapytał z troską .
- Tak, najgorsze minęło. Dzisiaj jeszcze jestem nie do życia, ale jutro powinno być dobrze.
- Zaraz będzie kolacja, na co masz ochotę?
- Masz twarożek?
- Znajdzie się, zaraz zrobię herbatę i ci podam.
- Kochany jesteś.
Poszedł
przygotować posiłek dla swojej najmilszej, jak w duchu nazywał
Beatę. Po kolacji czytali dalej, każde swoją książkę, ale już
na koi przy lampkach, bo dzień już się kończył. Wkrótce zmorzył
ich sen.
Rano,
nie budząc dziewczyny, Kuba przygotował na śniadanie chleb z
twarożkiem i dżemem, dwa pomidory i aromatyczną kawę z ekspresu.
Usłyszał ruch w koi, zaglądnął do kabiny, gdzie Beata szukała
go wzrokiem. Niezauważony wziął tacę i podstawił zaspanej
kobiecie pod nos parujący kubek mówiąc:
- Dzień
dobry, najmilsza.- Witaj, kochanie – odpowiedziała.
- Jak tam samopoczucie dziś?
- Dobrze, spałam jak niemowlę. Nawet nie wiem, kiedy wstałeś.
- Przed godziną, zdążyłem popływać w jeziorze i zrobić ci śniadanko.
- Ja jeszcze dzisiaj nie mogę się kąpać, ale jutro to już chyba tak.
- Pójdziemy do lasu nazbierać malin na deser do obiadu?
- Jasne, chętnie ruszę swój leniwy tyłek – odpowiedziała.
W
dwie godziny uzbierali spory koszyk owoców. Najlepszy deser do kawy,
z bitą śmietaną. Po obiedzie Kuba zajął się myciem burt
„Oseska”, a Beata czytała, leżąc na pokładzie. Popołudniowe,
lipcowe słońce świeciło mocno. Woda w jeziorze nagrzała się,
więc Kuba postanowił popływać. Wziął ze sobą aparat
fotograficzny w specjalnej osłonie do zdjęć pod wodą. Marzył o
zdjęciu jachtu z poziomu wody. Od zachodu słońce oświetlało
brzeg jeziora, a białe Tango z niebieskim pasem dookoła burt
malowniczo wyglądało na tle zieleni lasu. Zrobił kilka fotografii
z wody, po czym wrócił i zdjął z pokładu deskę, żeby wykonać
jeszcze zdjęcia swojej lubej od strony jeziora. Opalona kobieta w
bardzo skąpym, błękitnym bikini i czerwonej czapeczce pięknie
kontrastowała z białym pokładem łodzi. Pływał jeszcze kilka
minut i wrócił na jacht. Po kolacji pokazał zdjęcia Beacie.
- Śliczne
– zachwycała się.- A ty jeszcze śliczniejsza – wesoło odpowiedział – na białym tle dachu kabiny. Wyglądasz smakowicie jak czekoladka, można cię zjeść.
- A spróbuj! – odcięła się.
- Pewnie, że spróbuję.
- Dobrze, ale dzisiaj masz jeszcze szlaban.
- Już mam apetyt na ciebie, chyba nie przeżyję. – Z udawanym smutkiem spojrzał jej w oczy.
- Dasz radę – powiedziała.
Siedzieli
na pokładzie aż do całkowitego zachodu słońca. Gdy już nastał
mrok, schowali się do kabiny. Leżąc pod kołdrą, Beata zaczęła
mówić:
- Jeszcze
żaden chłopak nie zwracał takiej uwagi na mnie, jak miałam
okres. Albo się nie domyślali (nie chwaliłam się tym), albo
uważali, że to nic takiego.- To zasługa Iwony. Ona też źle to znosi i sama mnie nauczyła, jak się zachować. Jesteśmy bardzo blisko, nie mamy przed sobą tajemnic.
- Dobra siostrzyczka. Wiesz, co mnie najbardziej ujęło? Propozycja ciepłej wody do mycia. To pokazało, jaki jesteś naprawdę.
- Wiadomo, że higiena w tym czasie jest bardzo ważna. Dla mnie to normalne.
- Nie każdy facet tak myśli.
Leżąc
obok mężczyzny, rozmyślała o zmiennych kolejach losu. Jak to
przypadki rządzą nami. „Kilka dni temu nieznany chłopak uratował
mnie od utonięcia, odstawił do przystani razem z uszkodzonym
sprzętem, nie pytając o nic, a dziś jestem z nim już tydzień i
mam wrażenie, że znamy się od zawsze. I jeszcze jego uwaga
skierowana na mnie, nie tylko jako chęć zdobycia ładnej laski, czy
popisywania się, ale spontaniczne dobro, za każdym razem, jak
czegoś potrzebuję, czy zrozumienie. A jeszcze okazał się być
bratem mojej najlepszej przyjaciółki. To się nazywa mieć
szczęście.” Ufnie przytuliła się do Kuby i zasnęła. On też,
zmęczony całym dniem zajęć, podążył jej śladem.
Słoneczny
poranek przywitał ich śpiewem ptaków. Kuba wstał pierwszy i
przygotowywał posiłek, a Beata skorzystała z ciepłej wody w
łazience. Razem usiedli pod daszkiem w kokpicie delektując się
mocną kawą i słodkimi kanapkami. Dziś postanowili jeszcze zostać
w tym uroczym i spokojnym miejscu. Dzień minął im na spacerze po
lesie i klarowaniu wnętrza Tanga. Późnym popołudniem dziewczyna
pozwoliła sobie na krótką kąpiel w jeziorze. Chłopak pływał
razem z nią, asekurując. Chłód wieczoru nie pozwolił im na
długie siedzenie pod rozgwieżdżonym niebem. W ciepłej koi
przywarła do męskiego ciała w poczuciu bezpieczeństwa. Całowali
się namiętnie, stęsknieni za intymnymi pieszczotami. Sięgnęła
do lekko powiększonego członka i poruszając ręką doprowadziła
do jego szybkiego powstania. Schyliła głowę biorąc do ust sztywną
męskość. Wpuszczała go głęboko, aż po nasadę języka, prawie
do gardła. Kuba nie mógł powstrzymać jęków przyjemności.
- Masz ochotę do drugiej dziurki? – spytała – dziś możesz tylko tam, a spodobało mi się ostatnim razem.
- Też pytanie! Oczywiście.
- To połóż się na plecy.
Powoli
opuściła biodra na stojący pal. Poruszała powoli miednicą,
pozwalając na coraz głębszą penetrację ciasnego otworka. W końcu
zmieścił się cały. Przyspieszyła, równocześnie naprowadzając
rękę mężczyzny na powiększoną już, i częściowo wysuniętą
spomiędzy małych warg łechtaczkę. Ruchy ręki i bodźce od penisa
w odbycie doprowadziły Beatę na szczyty rozkoszy. Odleciała w
chwili wytrysku kochanka, a on napełnił gorącą spermą jej
wnętrze. Zasnęli przytuleni, spełnieni i szczęśliwi.
Następny
dzień był już przedostatnim wspólnego rejsu. Rano po śniadaniu
poskładali wszystko i ruszyli w stronę przesmyku na Niegocin. Na te
ostanie dwa dni pogoda wydawała się dopieszczać żeglarzy. Czysty
błękit nieba i stały wiatr o sile trzech stopni pozwalał na
spokojną i szybką żeglugę. Bez przeszkód dopłynęli na Bełdan
i na ostatnią noc przycumowali niedaleko Kamienia, w zatoce, na
której kończy się szlak kajakowego spływu Krutynią z Sorkwit. Na
szczęście w pobliżu nie było żadnego innego jachtu, więc mogli
cieszyć się pewną swobodą. Po późnym posiłku, już prawie o
dziewiątej wieczorem usiedli pod daszkiem, słuchając wieczornego
koncertu świerszczy. Wiatr zamarł i w gładkiej powierzchni wody
odbijały się gwiazdy i światełka przystani. W tej wieczornej
ciszy Beata, oparta o Kubę znów rozmyślała o wspólnej z nim
przyszłości i próbowała uporządkować argumenty dla rodziców,
żeby ich przekonać do przeprowadzki. Bardzo tego chciała. Z każdym
dniem wspólnego przebywania przekonywała się do niego. W końcu
postanowiła, że nie będzie dyskutować z rodzicami, tylko po
prostu powie im, co planuje.
- Nad
czym tak się zastanawiasz? – zapytał – słyszę, jak szumią
trybiki w twojej głowie.- Nad twoją propozycją wspólnego mieszkania. Skłaniam się do tego coraz bardziej.
- Moje zaproszenie jest ciągle aktualne. Bardzo tego pragnę.
- Ja też i chyba nie będę pytać rodziców o zdanie, tylko im powiem, po prostu. Nie jestem małą dziewczynką i mogę mieć swoje zdanie. Mam tylko nadzieję, że zrozumieją. Marcina niezbyt lubili, więc nawet ich ucieszyła wiadomość o naszym rozstaniu. Iwonę bardzo lubią, jest częstym gościem u nas w domu. Mam nadzieję, że ciebie też zaakceptują.
- Ja też. A jak już ci mówiłem, stać mnie na utrzymanie ciebie, więc nie muszą się martwić, za co będziemy żyć. Do końca studiów masz zagwarantowany spokój i możliwość nauki. Potem znajdziemy dla ciebie dobrą pracę.
- Kocham cię i dziękuję.
- A za co mi dziękujesz? – zapytał zdziwiony.
- Za twoje dobre serce, za to, że mnie kochasz i za to, że nie stawiasz żadnych warunków.
- Jest jeden.
- Jaki?
- Że nie będziesz czuła się źle z powodu bycia na moim utrzymaniu. Masz skończyć studia w spokoju, potraktuj to jako moją inwestycję w twoją przyszłość. Bez długów wdzięczności.
- Na to się zgadzam.
Usiadła
mu na kolana i przywarła ustami do jego warg. Chłopak oddał
pocałunek i objął dziewczynę ramionami, przyciskając do siebie
drobne ciało. Delikatnie wysunęła się z jego objęć i
zaproponowała wspólną kąpiel w jeziorze. Ciepły lipcowy wieczór
pozwalał na to. Zrzucili z siebie ubrania, nago wskoczyli do wody i
w świetle księżyca baraszkowali w granatowej toni jeziora. Po
kilku minutach weszli po drabince do kokpitu. Nawzajem wycierali
swoje ciała i nago zniknęli w kabinie „Oseska”. Tam oddali się
we władanie trawiącej ich namiętności. Beata popchnęła Kubę na
koję i jednym ruchem nadziała na penisa, do samego dna. Ujeżdżała
go w dzikim galopie, spragniona seksu po paru dniach przymusowej
abstynencji, a on mocno masował jej piersi i przygryzał brodawki.
Głośne jęki rozkoszy obydwojga wypełniły kabinę. Razem wspinali
się na wyżyny przyjemności. Chcąc przedłużyć rozkosz, kochanek
wstrzymał ruchy i tylko całował partnerkę. Czuł na swoim członku
pulsujące gorąco jej wnętrza. Przewrócił kobietę na plecy i
założył jej nogi na swoje ramiona. Dało to możliwość
głębokiego wejścia w ciasną i śliską pochwę. Nie mógł
opanować żądzy, ruchy stały się szybkie i mocne. Biodra kobiety
wychodziły naprzeciw pchnięciom. Równocześnie dotarli na szczyt,
oznajmiając to głośnym okrzykiem. Spocone ciała kochanków
spoczęły na koi. Leżeli w milczeniu, oddychając ciężko, jak po
długim biegu.
Dopiero
po kilku minutach byli w stanie się ruszyć. Beata schyliła głowę
nad podbrzuszem ukochanego i wzięła miękką już męskość do
ust. Zlizywała spermę i resztki swojej wilgoci, co spowodowało
powrót członka do pełnej gotowości. Nienasyceni sobą, powtórnie
połączyli się w jedność. Tym razem podniecenie rosło wolniej,
pozwalając na długie cieszenie się bliskością. Objęła nogami
męskie biodra i dociskała je do swojego łona nadając własny rytm
i głębokość ruchom mężczyzny w sobie. W kilkanaście minut
osiągnęli rozkosz. Kuba poczuł na sobie skurcze pochwy, co
spowodowało orgazm również u niego. Tym razem jego nasienie
obficie wypełniło kobietę. Zasnęli w objęciach. O świcie się
obudziła, szarzało już i pierwsze okruchy dziennego światła
rozproszyły nocną ciemność w kabinie Tanga. Kochanek spał
głęboko, cicho pochrapując. Jego penis stał na baczność. Wzięła
go do ust, układając się w 69. Musiał coś poczuć, bo jęknął
cicho i poruszył ciałem. Członek wyprężył się mocniej pod
wpływem pieszczot warg i języka. Odwrócił głowę w stronę
kobiety i otworzył oczy. Przed sobą zobaczył porośnięty krótkimi
włoskami trójkąt, a nozdrza wyczuły zapach podnieconej kobiety.
Przysunął usta i wsunął swój język między ciepłe i wilgotne
wargi sromu. Czubkiem drażnił łechtaczkę, co spowodowało dość
głośny jęk kochanki. Beata intensywnie pieściła żołądź i
wędzidełko. Napięcie rosło z każdą sekundą. Żadne z nich nie
wypowiedziało słowa. Gwałtowne skurcze wstrząsnęły ciałem
chłopaka i zalał usta dziewczyny gorącym płynem. Na swoim języku
czuł smak śluzu i spermy po wieczornym kochaniu, Beata po krótkiej
chwili wygięła plecy i uniosła biodra osiągając swoją porcję
rozkoszy. Nie ruszając się, zasnęli w tej pozycji – ona z
członkiem w ustach, a on z twarzą przytuloną do łona ukochanej.
Słoneczny
poranek kazał żeglarzom wcześnie otworzyć oczy, mimo nocnych
harców i krótkiego snu. Ciepłe promienie wpadały przez szybę we
włazie pokładowym nagrzewając wnętrze. Kuba wstał i uchylił luk
w suficie kabiny. Jeszcze nie mieli ochoty na wyjście z przytulnej
pościeli. Wrócił do Beaty, drzemiącej jeszcze i gładził miękką
skórę jej piersi. Brodawki zareagowały momentalnie, stając do
góry. Witali ostatni dzień na Mazurach. Dziś musieli rozstać się
z jeziorami, jachtem i beztroską włóczęgą. Trzeba wracać do
szarej monotonii życia w mieście. Ale to dopiero po południu.
Jeszcze kilka godzin mogli spędzić razem na pokładzie „Oseska”.
- Cieszę
się, że mogłam zostać z tobą na te kilka dni – powiedziała
do leżącego obok Kuby.- Ja tak samo – odpowiedział.
- Musisz już dziś wracać?
- Niestety, jutro rano mam ważne spotkanie w pracy. Nie mogę go odwołać ani przełożyć. To bardzo ważny projekt, od niego wiele zależy. Może w sierpniu jeszcze będę mógł urwać się na kilka dni.
- Czwartego sierpnia wyjeżdżam na tydzień z mamą do Tunezji. Tata zafundował nam wycieczkę. Wracamy jedenastego rano. Potem już nie mam żadnych planów. Wszystkie egzaminy zdałam w czerwcu, więc „kampanii wrześniowej” nie będzie. Dopiero w październiku zaczynam ostatni rok na uczelni.
- To po piętnastym postaram się o kilka dni wolnego i przyjedziemy tu pożeglować jeszcze trochę. Pokażę ci jezioro Nidzkie, a potem zabierzemy „Oseska” na Zegrze, gdzie mam miejsce w marinie „Diana”. Można pływać w weekendy.
- Myślę, że możemy to zrealizować. A teraz kochaj się ze mną, jeszcze nie mam dość seksu z tobą. – To mówiąc sięgnęła do krocza Kuby.
Jeszcze
raz przeżyli radość miłosnego zespolenia. Gwałtowną, głośną
klaskaniem ciał o siebie i krzykami rozkoszy. Na kilkanaście minut
zapadli w drzemkę.
Po
śniadaniu odpłynęli do Piasek.
Podziękowania dla Miss Swiss z Najlepszej Erotyki za pomoc przy redakcji i korekcie tekstu
Podziękowania dla Miss Swiss z Najlepszej Erotyki za pomoc przy redakcji i korekcie tekstu
Przeczytałam to już w NE i nawet częsc komentarzy. Nie oceniam , bo nie studiowałam nauk humanistycznych, dawniej mówiło się na nas "ścisłe babki".
OdpowiedzUsuńMyślę, że większośc kobiet mając do wyboru Kubę albo pseudo-samca spod znaku BDSM, wybrałaby tego pierwszego.
Mimo tych wszystkich zmian w obyczaju pewne wartości są nadal w cenie.Twoje opowiadanie ma jeszcze inna walor: wyzwala w nas chęc powrotu myślami do naszych pierwszych zauroczeń i pierwszych miłości. No i cieszmy się, że mamy co wspominac. Pomyslności życzę.
jk
Witaj!
UsuńDzięki za komentarz. Ja też nie studiowałem nauk humanistycznych, nawet nie mam wyższego wykształcenia. Żeglarstwem param się od czterdziestu z górą lat, a miłości przeżyłem kilka, również na żaglach. O tym jest opowiadanie "Nastolatki - 40 lat temu, początki", oparte na moich własnych doświadczeniach. Jeżeli takie wspominki są ciekawe, to się cieszę.
Pozdrawiam
Micra21
Czytam Cię małymi porcjami od jakiegoś czasu. Twoje opowiadania są niesamowite, chętnie zobaczyłbym je (a to szczególnie), w formie książki. Dla części tych wspomnianych przez przedmówczynię macho, może wydawać się to śmieszne, ale znam wielu facetów którzy czytają tzw. babskie książki typu Szwaja czy starsze Chmielewskiej, i wydaje mi się, że brakuje nam takiego męskiego romansu-przygodówki. Pomyśl o tym. Swoją drogą, gdyby usunąć sex, czuję tu atmosferę książek z Tereską i Okrętką (nigdy nie wybaczyłem autorce, że porzuciła te postacie). Pisz...
OdpowiedzUsuń