piątek, 25 sierpnia 2017

Różne rodzaje miłości cz. I Syn


      Jezioro Kisajno, wyjście z kanału Łuczańskego, czternasty lipca. Czterdziestojednoletnia Anna, kapitan jachtowy, prowadziła swoje Tango o wdzięcznej nazwie „Bajeczka” w kierunku Sztynortu. W kokpicie siedział z nią niespełna siedemnastoletni syn, Marek. Spędzali wspólnie kolejne wakacje na Mazurach. Od sześciu lat, co roku pływali razem przez miesiąc. To były zawsze ich chwile, z dala od wielkomiejskiego zgiełku, bez codziennego pośpiechu do szkoły, pracy czy innych zajęć dnia powszedniego. Pogoda piękna, wiał lekki wiaterek ze wschodu. Jacht, nieznacznie pochylony na lewą burtę, płynął cicho na północ. Drobne fale, rozcinane dziobem, pluskały delikatnie o kadłub. W Sztynorcie zamierzali zjeść obiad w tawernie, która oferowała smaczne posiłki dostępne dla kieszeni przeciętnego żeglarza – turysty.
           
-        Mareczku, przejmij ster.
-        Już, mamo.
-        Kurs na Sztynort.
-        Jest, kurs na Sztynort – potwierdził po żeglarsku chłopak. – Ster przejąłem.
-        Ster zdałam. - Anna przekazała rumpel synowi.
            Położyła się na słońcu. Spod przymkniętych powiek obserwowała swojego kochanego, młodego żeglarza. Marek spokojnie prowadził „Bajeczkę” przez jezioro. Uważnie obserwował inne jachty płynące w pobliżu.
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}

poniedziałek, 29 maja 2017

Sarna


Oślepiające światło, przesuwający się szybko szpaler drzew i nagle cień umykającej zwierzyny. W tej samej sekundzie cały świat zawirował i zapadła kompletna ciemność... Ostatnie, co zapamiętała, to nogi sarny nad szybą samochodu.
 
Słyszała głosy, ale nic nie widziała. Chciała otworzyć oczy, lecz coś jej przeszkadzało. Spróbowała ruszyć ręką, jakiś ciężar nie pozwalał, a przez bark przebiegła iskra piekielnego bólu, aż jęknęła.
– Chyba wraca do nas. – Dotarły do niej słowa jakiejś kobiety. – Nareszcie.
– Ma szczęście -  usłyszała męski głos, dziwnie znajomy, ale nie mogła zidentyfikować właściciela.
– Jakie szczęście? Nic nie rozumiem... – z trudem wyszeptała niewyraźnie i ponownie zapadła w mrok.
 
* * *
 
Wszystko zaczęło się pięć lat wcześniej, w lecie, po maturze. Jako prezent za dobrze zdane egzaminy i zdobycie miejsca na Akademii Sztuk Pięknych z drugą lokatą, rodzice zafundowali Monice wyjazd do Chorwacji na rejs jachtem ze swoimi znajomymi.
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}

środa, 5 kwietnia 2017

Akcja ratunkowa cz. III Dwie pary

Po wspólnym rejsie, z końcem lipca wrócili do Warszawy. Kuba zajął się pracą, zaplanowane wcześniej spotkanie przyniosło jego firmie duży kontrakt. Przez kilka dni, które zostały Beacie do wyjazdu z matką, widywali się codziennie po pracy. Ciągle byli spragnieni dotyku i bliskości, wciąż nienasyceni sobą. Dziewczyna dopiero przy Kubie poznała, jak wygląda prawdziwa miłość. Leżąc wieczorem w łóżku, snuła fantazje, jak to będą się kochać, gdy już na stałe zamieszkają razem. Na samą myśl o tym robiło jej się mokro między udami. Po pierwszych nocach, spędzonych z nim w lipcu, wiedziała, że może liczyć na nieskrępowane igraszki; że Kuba jest otwarty na różne formy seksu. Przy nim odkryła ciągłe pożądanie; odkryła, że seks może dać wiele radości,  o czym przekonała się w trakcie tych prawie dwóch tygodni na „Osesku”. Bała się tylko jednego – jak rodzice przyjmą pomysł przeprowadzki do chłopaka​
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}