środa, 21 grudnia 2016

Spotkanie po latach cz. V


Jeździliśmy sobie przez kolejne dni, codziennie rano udawało mi się dostawać miejscówki na kolejkę. W czwartek po południu, już po powrocie do Kuźnic, wyciągnąłem Dagmarę na spacer. Poszliśmy, podobnie jak wcześniej, drogą w dół, w kierunku Wielkiej Krokwi. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. W pewnym momencie zacząłem rozmowę na temat naszego przypadkowego spotkania.
-   Dagmara, posłuchaj, spotkanie ciebie zmieniło cały mój stosunek do kobiet. - Zwróciłem twarz w jej stronę - Dotychczas nie myślałem poważnie o żadnej. Po tych kilku dniach zacząłem patrzeć na to z innej perspektywy. Z tobą chciałbym zostać już na zawsze. Wiem, że to jeszcze za wcześnie na takie deklaracje, ale takie mam uczucia.
-   Mnie też taka myśl przychodzi do głowy. Chciałabym mieć dzieci, ukochanego mężczyznę i spokojny dom – odpowiedziała. - Jak zobaczyłam cię w pociągu, to też mi serce drgnęło. Poznałam cię natychmiast, jeszcze zanim zapytałeś. Tylko udawałam, że drzemię, od razu stanęło mi przed oczami tamto spotkanie sprzed dziesięciu lat. Czekałam na twój ruch. I się doczekałam. To, że mnie zapamiętałeś, utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak nie jestem ci obojętna.
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Spotkanie po latach cz. IV


Przez kolejne dwa dni jeździliśmy na nartach, zmieniając trasy. Kilka razy na Hali Goryczkowej i zawsze na obiad do Murowańca na Gąsienicowej. We wtorek spotkałem moich znajomych z Warszawy, koleżankę z uczelni z mężem. Kasia z Bartkiem przyjechali na kilka dni do Zakopanego. Mieszkali w pensjonacie na Jagiellońskiej, niedaleko dworca PKP. Przedstawiłem im Dagmarę jako koleżankę ze spotkań studenckich sprzed lat. Wspólne spędziliśmy prawie cały dzień. Ale Kasia nie dała się zwieść, że to tylko koleżanka. Mrugnęła do mnie i uśmiechnęła porozumiewawczo.

-          Krzysiek, nie czaruj, zakochałeś się
-          Aż tak to widać? – zdziwiłem się
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}

środa, 8 czerwca 2016

Spotkanie po latach cz. III


Rankiem słońce zaglądnęło do naszego pokoju, oświetlając twarz Dagmary otoczoną wianuszkiem miedziano - brązowych włosów. Poruszyła się lekko i otworzyła oczy, spoglądając na mnie.

-          Dzień dobry – powitałem dziewczynę, całując w policzek.
-          Dzień dobry – odpowiedziała – jak to się stało, że leżę obok ciebie?
-          Nad ranem było ci zimno i przyszłaś do mnie.
-          Ale mi dobrze, ciepło. Która godzina?
-          Już po siódmej. Zaraz wstaję i spróbuję dostać miejscówki na dziewiątą albo coś koło tej godziny.
-          To ja postaram się o śniadanie. Zaraz poproszę Staszka o coś.
Udało mi się zdobyć miejscówki na dziewiątą trzydzieści, co w niedzielę było sporym sukcesem. Po śniadaniu pojechaliśmy na górę. Cały dzień upłynął na zjazdach. Raz pojechaliśmy na Halę Gąsienicową, do "Murowańca” na obiad. Do Kuźnic wróciliśmy koło szesnastej. Zamówiłem kolację u pana Stasia i poszliśmy na spacer. Przy kolacji gospodarz powiedział mi, że ten pokój mamy tylko do swojej dyspozycji na cały tydzień i dał klucz.
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}

czwartek, 2 czerwca 2016

Spotkanie po latach... cz. II



Wjechaliśmy na górę, stok powitał nas pięknym śniegiem, temperaturą minus dwanaście stopni i sporą ilością narciarzy kierujących się w stronę Hali Gąsienicowej. Przeszliśmy przez grzbiet w stronę trasy prowadzącej ze szczytu do Kotła Goryczkowego. Dalej nartostrada prowadziła do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego. Zapięliśmy klamry i ruszyli w dół. Jechałem trochę wolniej i obserwowałem Dagmarę. Poruszała się płynnie i gracją, kręcąc po stromym stoku. Spod nart co chwilę tryskały pióropusze śniegu. Dość szybko pokonaliśmy stromiznę, po drodze wyprzedziłem dziewczynę i pierwszy zatrzymałem się u podnóża góry. Po kilku sekundach Dagmara stanęła obok.
-          Dawno zaczęłaś jeździć? – Zwróciłem oczy na zgrabną sylwetkę towarzyszki.
-          Od drugiego roku studiów, czyli jakieś osiem lat temu.
-          Pięknie jeździsz – pochwaliłem.
-          Miałam dobrego instruktora – uśmiechnęła się promiennie. – Mój były mąż mnie nauczył.
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}

poniedziałek, 23 maja 2016

Spotkanie po latach cz. I


W styczniu 1968 roku nareszcie dostałem urlop w zimie. Szef nigdy nie chciał się zgodzić na mój wyjazd poza letnimi wakacjami, kiedy to zamykał firmę na dwa tygodnie, w drugiej połowie lipca. Tym razem postawiłem ultimatum, że dam wypowiedzenie, jak mnie nie puści na tydzień w góry. Od kilku lat, a w zasadzie odkąd po studiach zacząłem pracę w biurze nieruchomości u kolegi mojego ojca, ani razu nie mogłem pojechać na narty, które uwielbiałem od trzynastego roku życia. Dopiero teraz, gdy zagroziłem odejściem, pan Ksawery zgodził się na kilka dni wolnego dla mnie. Postanowiłem pojechać do Zakopanego i odwiedzić moją „ukochaną górę”, czyli Kasprowy Wierch.

            Do wyjazdu zostało cztery dni, oczywiście o miejscówkach na ekspres „Tatry” można pomarzyć, podobnie, o jakimś miejscu do leżenia w nocnym pociągu.
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}

środa, 18 maja 2016

Lipcowy rejs cz. 2


Po wieczornej kąpieli wrócili na pokład „Aretuzy”. Janek zapalił światło w kabinie. Założyli pidżamy i usiedli w mesie przy gorącej herbacie. Milczeli. Każde z nich zastanawiało się, dlaczego doszło do tego zbliżenia.
-         Jeszcze raz przepraszam. – Janek przerwał tę ciszę. – To był impuls.
-         Jakbym nie chciała, to nie pozwoliłabym na to – odpowiedziała Teresa cichym głosem. – Sama się dziwię, że tak zareagowałam, ale dla mnie też to było zaskoczeniem. Ale było cudownie, jeszcze tak spontanicznie się nie kochałam.
-         Zadziałałaś na mnie jak przysłowiowa czerwona płachta na byka, jak iskra wysokiego napięcia.
-         Uwielbiam seks. Ostatni raz kochałam się parę miesięcy temu, więc sam rozumiesz... – zawiesiła głos i po chwili dodała – Podobasz mi się. Dzisiaj wreszcie poczułam się dobrze w twoich ramionach.

-         Z wzajemnością – odparł – i mam wrażenie, że jeszcze to powtórzymy.
-         I to nie raz... – ze śmiechem zwróciła się do mężczyzny.
Jeszcze prawie godzinę siedzieli, pijąc herbatę i przekomarzając się.
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}

środa, 11 maja 2016

Lipcowy rejs cz. 1



W lipcu Janek planował urlop. Wybierał się na Mazury, popływać na swojej Sasance, którą nazwał „Aretuza”. Kupił ją dwa lata temu od kolegi ojca, który przestał już pływać. Jacht był w doskonałej kondycji, miał wtedy zaledwie pięć lat. Wnętrze zabudowane zostało według zamówienia poprzedniego właściciela. Osobna kabina dziobowa z drzwiami, w mesie*, na lewej burcie dinetka, czyli stolik między dwiema kanapami, na których mogły wygodnie siedzieć cztery osoby, a w razie potrzeby można ją było rozłożyć do spania na dwie. Na prawej, tuż przy przegrodzie, znajdował się ciąg gospodarczy z trzypalnikową kuchenką, zlewozmywakiem i małą lodówką pod nim. Przy zejściówce*, również po prawej stronie zabudowano kabinę sanitarną z chemiczną toaletą, prysznicem i maleńką umywalką. Naprzeciwko umieszczona została duża szafa, pod którą zamontowany był gazowy piecyk służący do podgrzewania wody i ogrzewania wnętrza w chłodne dni. Kilka dobrze rozmieszczonych punktów świetlnych dopełniało komfortu mieszkania na jachcie.

Nowy właściciel dodatkowo wyposażył swój nabytek w urządzenie do samodzielnego kładzenia masztu, wszystkie fały* i szoty* doprowadził do kokpitu*, żeby można było pływać w pojedynkę, ponieważ lubił samotne rejsy.
Oceń to opowiadanie:
{[['']]}